sobota, 31 stycznia 2015

2. Przeszłość

SKOMENTUJ JAK PRZECZYTASZ <3

*Niall*

Ostatni raz obejrzałem się za siebie żeby zobaczyć czy może nie przyszła i nie szuka mnie by powiedzieć żebym został. Niestety. Nie było jej. Głośno westchnąłem i poszedłem na odprawę, która poszła bardzo szybko i już po chwili byłem w samolocie do domu. 

Kiedy wylądowaliśmy, wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z lotniska. Na parkingu czekał na mnie mój brat. Przywitaliśmy się, ale nie byłem w humorze żeby z nim rozmawiać. Teraz moje serce kruszyło się na kawałki, a im dalej byłem, tym bardziej to bolało. Nawet nie wiem co leciało w radiu. Ciągle tylko przyglądałem się jak drzewa przemijają i myślałem o wszystkich wspólnie spędzonych chwilach. Uśmiechnąłem się lekko kiedy przypomniałem sobie, jak Emily była zachwycona moim rodzinnym miastem. Myśl, że już nie zobaczę jej pięknego uśmiechu sprawił, że z mojej twarzy znikł ten uśmiech. Oparłem głowę o szybę, próbując choć na chwilę usnąć.

-Niall możesz odłożyć ten telefon?- po raz kolejny Holly pytała. Siedzieliśmy właśnie w jednej z kawiarni w naszym mieście bo jej zachciało się pączków. Jakby nie mogła iść sama. Przeglądałem nasze wspólne zdjęcia. Moje i Emily. Chciałem do niej zadzwonić, ale Holly nie odstępowała mnie na krok, a kiedy szedłem do toalety z telefonem, ona musiała musiała wyjeżdżać ze swoim tekstem "Po co ci telefon w toalecie. Idziesz tam sikać a nie grać w gry" prawdopodobnie wiedziała, że chcę się skontaktować z Em. -Mogę na chwilę pożyczyć? Chcę wysłać SMS-a do Doris- wyciągnęła telefon, wyszedłem z galerii i podałem jej. Ona "przez przypadek" wrzuciła go do swojej kawy. -O matko! Niall przepraszam to było niechcący- wyciągnęła telefon i podała mi. Wstałem i udałem się do wyjścia. -Czekaj! A co ze mną? Jestem w ciąży- wróciłem i położyłem pieniądze na stole
-Zamów taksówkę- syknąłem i wyszedłem z kawiarni. Jak na złość zaczęło padać. Szybko pobiegłem do mojego samochodu. Pojechałem do najbliższej galerii by tam naprawili mi mój telefon. 
-Udało się odzyskać zdjęcia i część kontaktów- powiedział młody chłopak w sklepie. Ten telefon był już nie do użytku. Kupiłem nowego iPhona i przesłałem zdjęcia. Następnie sprawdziłem listę kontaktów i szukałem tego jedynego. Chciałem rzucić telefonem o ścianę, nie było tam numeru Emily. 

-Niall co myślisz o tym?- spytała Holly wychodząc z przymierzalni. Nie spuszczałem wzroku z telefonu i kiwnąłem tylko głową. -Uh... Mamo!- krzyknęła a Doris przybiegła do przymierzalni. Tak...Doris pozwoliła jej mówić do siebie mamo, bo twierdzi, że jak tylko dziecko się urodzi, my mamy wziąć ślub. Nie mam zamiaru tego robić. Nie kocham jej i nigdy nie pokocham. Nie tak jak Em...
-Wyglądasz świetnie, prawda Niall?- znowu pokiwałem tylko głową nie odrywając się od zdjęć. Znałem każdy ich szczegół na pamięć, widziałem które zdjęcie będzie za chwilę. Mimo to, nigdy mi się nie nudziły. 
-Och... Ale Niall popatrz to tak dużo kosztuje, nie mam tyle przy sobie- powiedziała przesłodzonym głosem.
-W takim razie ściągaj to i wracajmy do domu...- wstałem, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości. Wiem o tym, że jej tylko zależy na kasie. Jest dokładną kopią Doris. 
-Nie martw się skarbie, ja ci za to zapłacę- pogłaskała ją po głowie, a ja ukryłem się za ścianą żeby je podsłuchać.
-Nie o to chodzi. On mnie w ogóle nie rozpieszcza, ma pieniądze, powinien dawać mi prezenty pod nogi za każdym krokiem. Kiedy on cały czas siedzi z tym telefonem i nie zwraca na mnie uwagi.- 
-Spokojnie, porozmawiam z jego ojcem i wszystko się mu odmieni, zobaczysz jeszcze będzie cię traktował jak królową- chciałem się zacząć śmiać, ale wtedy wydałoby się, że jestem obok. 
-My nawet nie śpimy w jednym pokoju, nawet mnie nie dotknął. Nigdy- chciałem dalej je podsłuchiwać, ale mój telefon zaczął dzwonić. Harry
-Hallo?- odebrałem
-Cześć Niall, chciałem ci złożyć życzenia świąteczne...- zaczął mówić, a ja totalnie się wyłączyłem. Jutro jest wigilia. Którą spędzam tylko z moją mamą, Gregiem, Denise i Theo. -I w ogóle wszystkiego najlepszego-
-Dziękuję Harry, ja tobie też życzę wszystkiego najlepszego. I żebyś miał dużo szczęścia z przyszłego dziecka, mam nadzieję, że szybko się zobaczymy- Nie wiedziałem co on mi życzył więc powiedziałem zwykłą wersję życzeń. Pożegnałem się z przyjacielem i pobiegłem kupić prezenty dla rodziny. Najpierw Theo, jemu kupiłem duże auto w którym będzie mógł jeździć po domu i do tego śpioszki z napisem "Kiss me I am Irish" oraz małe Vansy takie jak ja mam. Denise dostanie ode mnie książkę kucharską, Greg mi opowiadał, że uwielbia robić nowe potrawy, dlatego wybrałem kuchnię indyjską. Dla mojego brata kupiłem perfumy od Hugo Boss'a i koszulę. Natomiast mojej mamie dam zestaw jej ulubionych świec zapachowych oraz kosmetyki. Kiedy wszystko kupiłem udałem się do sklepu papierniczego po papier pakunkowy i jakieś torebki. Zaniosłem wszystko do samochodu i wróciłem jeszcze po zakupy, typu słodycze dla małego. Wróciłem do samochodu, obok niego stały złe kobiety, czytaj Doris i Holly. 
-Gdzieś ty był? My tu marzniemy a ty sobie łazisz po sklepach!- wrzasnęła Holly miałem ochotę zaśmiać się im w twarz. Otworzyłem auto i wsiadłem do środka. -Um Niall co to jest?- spytała pokazując na tylne siedzenia. 
-Prezenty dla mojej rodziny, wsiadaj albo wracasz pieszo- warknąłem, a dziewczyna posłusznie wsiadła i wróciliśmy do domu.
-Niall! Dziś wigilia- krzyknęła z dołu Holly. Zszedłem na dół, gdzie stała ona, a ręce miała za plecami. Nie miałem dla niej prezentu, nie jest nikim szczególnym. Gdy tylko stanąłem z nią twarzą w twarz, skoczyła na mnie i zaczęła całować. Od razu ją odrzuciłem. -Mam dla ciebie prezent- dała mi jakąś kartkę. Kiedy ją odwróciłem, zobaczyłem zdjęcie USG dziecka. -Gdzie jest mój prezent?- spytała
-Nie ma.- odparłem szczerze. 
-Aa rozumiem, dostanę go dzisiaj na wigilii u moich rodziców?-
-Mówiłem ci już, nie idę do twoich zasranych rodziców- z hukiem położyłem zdjęcie na komodzie.
-Ale Niall, ja im już powiedziałam, że będziemy tam. Razem- 
-To idź tam. Sama. Ja mam swoją rodzinę i chcę z nią świętować-
-W takim razie chodźmy do twojej rodziny- 
-Nie jesteś tam zaproszona.- skierowałem się do kuchni. Nie chciałem dalej ciągnąć tej rozmowy. Postanowiłem zrobić sobie kakao, takie jakie lubiła Emily.

-Kochanie, ubierz może różowy krawat i czarną koszulę żebyś do mnie pasował- blondynka obróciła się wokół własnej osi. -Moja mama jest zachwycona, że może cię w końcu poznać- dosłownie piszczała, to niszczyło moje bębenki. Pokręciłem z irytacją głową.
-Kiedy to w końcu zrozumiesz, że nie jadę do twojej rodziny tylko jadę do mojej mamy mojego brata i jego rodziny- warknąłem ubierając zimowy płaszcz.
-Ale twój tata i Doris także będą u mnie w domu- położyła mi rękę na ramieniu, ale od razu ją strzepnąłem.
-Dlaczego?- spytałem
-Dzisiaj masz mi się oświadczyć. Nie pamiętasz?- popatrzyłem na nią, a moje oczy były wielkości piłeczek pingpongowych.
-Oświadczyć? Nigdy nie powiedziałem, że chcę się tobie oświadczyć!-
-Ale Niall... Ja już powiedziałam mojej rodzinie, że dziś masz zamiar to zrobić. Chyba nie chcesz mnie zawieść- miałem ochotę wyjść i nie wracać. Ile jeszcze tych "bajeczek" ona wymyśli? "Niall i ja już planujemy miesiąc miodowy", "ja i Niall już wybraliśmy imię dla naszego dziecka", " ja i Niall się pobieramy"... Ja przecież nawet jej nie kocham. Ona wszystko musi psuć.
-Posłuchaj mnie, bo mówię to ostatni raz. Nie obchodzi mnie to co powiedziałaś innym, nie mam zamiaru ci się oświadczyć. Przecież my nawet nie jesteśmy razem. Jestem tu z tobą tylko dla tego, że to małe coś w twoim brzuchu wszystko zniszczyło. Wszystko co kochałem i dzięki czemu byłem szczęśliwy, przepadło.- W oczach dziewczyny można było zauważyć łzy. Okej może trochę przesadziłem, ale to była prawda. Gdyby nie ona, pewnie teraz siedziałbym z Em u mojej mamy i jadł jedną z tych przepysznych potraw, a kilka dni później pojechalibyśmy do Harrego, żeby z nim świętować nowy rok. Holly już nic nie powiedziała, a ja wziąłem wszystkie prezenty i wyszedłem z domu.
Wieczór minął nam bardzo szybko, było miło. Wszyscy się śmialiśmy jak za dawnych czasów. Pierwszy raz od kilku miesięcy dobrze się czułem. Nie musiałem udawać, że coś mi się podoba, nie musiałem śmiać się z głupich żartów Holly i jej przyjaciółek, które przy okazji były tępymi blondynami jak ona. Byłem wolny, cieszyłem się każdą chwilą z mamą, Gregiem, jego żoną oraz uroczym Theo. Który cały czas jeździł po salonie w swoim nowym autku.
-Wujku- mały pociągnął za nogawkę moich spodni, wziąłem go na kolana -A gdzie jest Emi?- spytał, a ja się cały spiąłem. Tak dawno nikt nie wypowiadał jej imienia.
-Ona... Nie mogła dzisiaj przyjechać..-
-Jest chora?- uśmiechnąłem się lekko
-Tak jest chora- poczochrałem mu włoski, a on się zaśmiał i zszedł z moich kolan by dalej bawić się nowymi zabawkami.

-Niall! Możesz przynieść mi truskawki? Jestem głodna- do mojego pokoju weszła Holly, ona jest już w 6 miesiącu ciąży i jest coraz bardziej wkurwiająca. Spojrzałem na zegarek, 3:24 w nocy.
-Możesz sobie sama wziąć- mruknąłem, chowając głowę pod poduszkę.
-A co jak spadnę ze schodów, przecież mogę poronić-
-To masz problem i nie będziesz nic jeść- zakryłem się kołdrą i próbowałem usnąć. Kiedy usłyszałem je kroki a potem trzaśnięcie drzwiami, spokojnie zapadłem w głęboki sen.

-Wychodzę na kawę z Eriką i Destiny. Posprzątaj u mnie w pokoju- krzyknęła blondynka wychodząc z domu. Poszedłem na górę do jej pokoju, wolałem posprzątać ten jej cały bałagan niż potem słuchać jej marudzenia. Najpierw zacząłem od łóżka, spojrzałem pod nie. Kupa śmieci, jakiś papierów i innych rzeczy, wyjąłem je na łóżko i zacząłem je czytać, żeby wiedzieć co wyrzucić, a co zostawić. Były tam jakieś czasopisma dla przyszłej matki, rachunki i jakieś listy. Była jeszcze jakaś koperta, którą zostawiłem sobie na koniec. Otworzyłem ją i wysypałem całą jej zawartość, zdjęcia USG dziecka było ich mnóstwo. Został jeszcze jakiś dokument. Test na ojcostwo, tylko, że on się jakoś dziwnie różnił. Na tym pisało, że prawdopodobność, że jestem ojcem wynosi 1%. To znaczy, że ona mnie okłamała. Muszę to wyjaśnić. Wyjąłem telefon i napisałem jej SMS-a.
Kochanie mam dla ciebie niespodziankę.
Przyjedź jak najszybciej do domu.
Niall xoxo.
Wysłałem go wyszedłem z jej pokoju. Usiadłem na kanapie i czekałem aż wróci. Po dziesięciu minutach usłyszałem zamykanie drzwi. Wziąłem dokument i udałem się do przedpokoju.
-Jestem najszybciej jak się dało, więc gdzie moja niespodzianka?- spytała uśmiechnięta. Podałem jej papier i uśmiechnąłem się chytrze. Gdy zaczęła to czytać, jej twarz wyrażała szok.
-Jak mogłaś?- syknąłem
-Skąd to masz?
-To nie jest teraz ważne. Zniszczyłaś wszystko, jesteś nikim!- wrzasnąłem i pobiegłem do swojego pokoju. Zacząłem się pakować. Nie mogłem tu już dłużej być, ona okłamywała mnie przez 6 pierdolonych miesięcy! 

-Halo?- odebrałem telefon.
-Cześć Niall, tutaj Gary Cahill pamiętasz mnie?- kiedy usłyszałem nazwisko od razu się podniosłem. 
-Tak, cześć Gary-
-Słuchaj w przyszłym tygodniu zaczynają się eliminacje do drużyny i pomyślałem, żeby cię o tym poinformować. Może przyjedziesz i zgłosisz się?-
-Tak, oczywiście, dziękuje, że o mnie pamiętałeś. Na pewno przyjadę- zapewniłem i wyciągnąłem laptopa.
-Cieszę się, w takim razie do zobaczenia na eliminacjach- 
-Do zobaczenia- rozłączyłem się i uśmiechnąłem się szeroko. Moje marzenia zaczynają się spełniać!

-Panowie, mamy tylko jedno miejsce dla któregoś z waszej dwudziestki- powiedział trener, a ja zacisnąłem pięści i modliłem się żebym to był ja. Dałem z siebie więcej niż 100% a pot się lał ze mnie strumieniami. -To miejsce zajmuje pan Horan, gratuluję. Witamy w drużynie- ucieszyłem się, a reszta zaczęła klaskać i gratulować. 

-Horan!- zawołał trener podczas ostatniego treningu przed jutrem.-Mamy jutro bardzo ważny mecz, w którym ty zagrasz, to będzie twój pierwszy mecz więc masz dać im kopa w dupę i doprowadzić nas do zwycięstwa- poklepał mnie po ramieniu a ja podziękowałem i wróciłem do treningu. 

-Niall bracie!- ktoś krzyknął za moimi plecami, odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego Luka. Dawno się nie widzieliśmy, on wpadł w moje ramiona a ja zacząłem się głośno śmiać. -Dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie?-
-Jak widzisz wszystko jest świetnie, a ty jesteś tu sam?-
-Nie, jestem z moimi przyjaciółmi, choć musisz ich poznać- pokiwałem głową i poszedłem za chłopakiem. Zauważyłem kilkoro ludzi, 3 chłopaków i dziewczyna. Ale nie byle jaka dziewczyna. To ta sama dziewczyna, która zawróciła mi w głowie kilka miesięcy temu. Ta sama dziewczyna, w której byłem, a nawet nadal jestem zakochany. Miała pofarbowane włosy, a obok niej stał jakiś chłopak. To pewnie jej chłopak. Nagle dziewczyna powiedziała coś do blondyna. Pożegnali się i wyszli.
Emily...

Witajcie w 2 rozdziale :3
Więc już wiecie jak mniej więcej wyglądało życie Nialla kiedy wrócił do Irlandii.

Mam nadzieję, że się wam podoba <3
Proszę każdego kto to przeczyta, aby skomentował <3 

Im więcej komentarzy tym szybciej pojawi się rozdział <3

piątek, 30 stycznia 2015

1. Zmiany

8 miesięcy. Tyle dokładnie minęło odkąd Niall wyjechał. Tyle się zmieniło, nie mieszkam już w Brighton z Michaelem, teraz wszyscy przeprowadziliśmy się do Londynu. Chłopcy rzucili studia i postanowili grać w różnych miejskich klubach, niestety w Brighton nie mieli takiej możliwości, gdyż nie ma tam wielu klubów. Natomiast, kiedy dostali telefon od menadżera jednego z najsławniejszych klubów w Londynie, od razu spakowali swoje rzeczy i wyjechali. Oczywiście nie zostawili mnie samą. Zatrudniłam się w domu dziecka dla najmłodszych, jest to bardzo przyjemne miejsce, a że kocham dzieci, robię to z jak najszczerszym uśmiechem na twarzy. Razem z chłopakami kupiliśmy dom niedaleko stadionu Chelsea, często chodzimy razem na mecze. Co prawda nie jestem fanką sportu, ale zawsze po meczu chodzimy do baru napić się i zabawić. Od czasu kiedy rozstałam się z Niallem nie uprawiałam seksu z nikim. No może po za trójkącikiem z Michaelem i Lukiem, ale wtedy byliśmy mocno wstawieni, nie pamiętam dokładnie tego zdarzenia, jedynie Mike to pamięta. Po za mną a chłopakami nic nie ma, oprócz przyjaźni. No i kilku pocałunków i dotykania, i robienia sobie dobrze, ale to już są inne historie. Chłopcy są tylko starsi ode mnie o rok, no Ash jest starszy o dwa, a także ma dziewczynę, tak samo jak Calum, więc z nimi co najwyżej się przytulam. Tak czy siak, krążą o mnie plotki, że jestem jedną z tych "dziwek z osiedla". Dobra, może czasem przesadzę na imprezie i zaciągnę jakiegoś nieznajomego faceta do łazienki, ale to zawsze się kończy na pocałunkach i na tym, że on obmaca mi dupę. Okej to faktycznie nie brzmi świetnie, ale jestem wtedy najebana i mało pamiętam. Początki były najgorsze. Kiedy przyjechaliśmy do Londynu poszliśmy na imprezę, byliśmy wstawieni a na następny dzień miałam zacząć pracę w domu dziecka. Wróciliśmy chyba o 2 w nocy i wtedy przespałam się z Lukiem i Michaelem. Dziś jest sobota, mam wolne, a po południu idziemy na mecz Chelsea vs. Manchester City. Luke się tym zachwyca jak nigdy, ciągle mówi, że dziś pierwszy raz będzie grał jego daleki kuzyn. Podobno nie widzieli się od kilku lat. Wstałam z łóżka, ubrałam ciepłą bluzę i zeszłam na dół. Wszędzie było cicho, to znaczyło, że jeszcze nikt nie wstał. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, przydałoby się coś kupić bo prawie jest pusto. Nie miałam innego wyboru i musiałam zrobić naleśniki z nutellą, które Mike uwielbia. Smażyłam już ostatniego naleśnika, kiedy ktoś uszczypnął mnie z tyłek i przytulił od tyłu.
-Wiesz, że kocham takie poranki- mruknął mi do ucha Michael. Wyłączyłam gaz i odwróciłam się do niego. Chłopak od razu mnie pocałował. Tak wyglądał prawie każdy poranek, mam na myśli całowanie się na dzień dobry. Zachowywaliśmy się jak para, a nią nie byliśmy. Prawdopodobnie nigdy nie będziemy. Pamiętam, jak kiedyś staliśmy na przystanku ja, Luke i Mike, ja i Mike pocałowaliśmy się, a potem zrobiłam to samo z Lukiem, a starsza pani popatrzyła na nas z obrzydzeniem, my się tylko śmialiśmy. Nasz pocałunek przerwał Luke, który przytulił się do naszej dwójki.
-Ja też chcę- mruknął, a ja go pocałowałam, to fakt Luke jest gejem i w ogóle, ale dla mnie robi wyjątki. Pocałunek trwał krótko, bo mój brzuch zaburczał. Chłopcy cicho się zaśmiali i zaczęliśmy jeść posiłek.

-Em, rusz ten swój piękny tyłek, bo zaraz nie zdążymy- krzyczał z dołu Michael. Dokończyłam swój makijaż, zabrałam torebkę i zbiegłam po schodach na dół.
-Znów farbowałaś włosy?- jęknął Mike.
-Uczę się od ciebie, co się stało w czerwienią?- pocałowałam go w policzek, a on się zaśmiał. Chłopcy byli już ubrani, ja musiałam tylko założyć buty, kiedy to robiłam czułam na swojej pupie czyjś wzrok, wiedziałam do kogo on należał.
-Mike, nie gap się tak- mruknęłam a wszyscy się cicho zaśmiali.
-Wiesz, że nie można mu się oprzeć- Michael wyszeptał do mojego ucha kiedy zamykałam drzwi, lekko w niego klepnął i pocałował mnie w policzek.  W sumie, to nie jest żadna nowa rzecz. Wsiedliśmy do auta, a Ash ruszył. Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, było bardzo dużo ludzi, którzy stali w kolejce po bilety, na szczęście my nie musieliśmy w niej stać. Luke rozdał nam nasze przepustki i ruszyliśmy do wejścia.
-Nie wiem czemu tu z wami chodzę- mruknęłam idąc obok Michaela,
-Bo mnie kochasz i nie możesz wytrzymać beze mnie ani minuty- przełożył rękę przez moje ramie i pocałował mnie w głowę.
-Oczywiście i do tego...- moją wypowiedź przerwał czyjś śmiech, ale to nie był taki zwyczajny śmiech, to był ten śmiech. Popatrzyłam przed siebie, Luke rozmawiał z kimś, ale to nie był ktoś kogo nie znałam, to był On. Kiedy obaj zaczęli iść w naszą stronę, nasze spojrzenia się spotkały, a on już się nie uśmiechał. Jego twarz wyrażała raczej szok.
-Ej ludzie, to jest właśnie mój daleki kuzyn...-
-Niall..- szepnęłam tak, że nikt tego nie usłyszał.
-Coś mówiłaś?- a jednak Michael słyszał
-Um tak.. Słabo się czuję, możesz mnie odwieźć do domu? Albo wiesz co, zostań a ja wrócę metrem..- powiedziałam cicho, ale chłopak nie zgodził się na samotną podróż do domu i powiedział, że mnie odwiezie. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy, oglądnęłam się jeszcze lekko za siebie. On cały czas patrzył. Wykorzystałam to i chwyciłam Michaela za rękę.


A więc witajcie w 2 części <3 
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów <3

Kocham Was <3