poniedziałek, 23 listopada 2015

11. Szczęśliwa

Obudziłam się jakiś czas późnej w czyimś łóżku. Byłam w sypialni Nialla, ponieważ przez otwarte drzwi widziałam jego salon. Rozglądnęłam się po pokoju, granatowa farba pokrywała ściany, a w kącie stała biała szafa. Obok dużego, podwójnego łóżka, w którym leżałam, znajdowały się szafki noce po obu stronach. Na jednej szafce stał budzik, a na drugiej jakieś magazyny i laptop, a obok spoczywała komórka. Po obudowie poznałam, że to mój telefon, dlatego podniosłam go by sprawdzić godzinę.

Nagle do pokoju weszła Alex, w ręku trzymała kubek, najprawdopodobniej z herbatą.

-O, już się obudziłaś. Trzymaj- podała mi kubek, a ja upiłam z niego łyk cieplej herbaty.

-Co się stało?- spytałam -I gdzie są wszyscy?

-Wymiotowałaś, a potem zemdlałaś. Niall cię tu położył i pojechał odwieść swoją rodzinę do hotelu, a Harry pojechał z twoimi rodzicami do hotelu- wytłumaczyła, siadając obok

-Musiałam zjeść coś niezdrowego- zauważyłam

-Albo to coś innego- powiedziała Alex, a ja zmarszczyłam brwi. -Poczekaj chwile- wyszła z pokoju, a chwilę później wróciła do niego z przeźroczystą reklamówką. -Kiedy spałaś poszłam do apteki i kupiłam ci trzy testy, zrób je dla pewności, jeżeli wyjdą negatywne to może twoje przypuszczenia się sprawdzą...

-Co jeśli wyjdą pozytywne?- spytałam

-Cóż... wtedy będziesz musiała powiedzieć Niallowi- Nie chciałam robić tych testów, bałam się co może z nich wyjść.  Co jeśli okaże się, że jestem w ciąży i Niall mnie zostawi? Przecież ostatnio kiedy się dowiedział, że niby zostanie ojcem nie był z tego zadowolony.

Ostatecznie skończyłam siedząc na toalecie i czekając na wyniki testu.

-Kiedy powinnaś dostać okres?- spytała przy okazji Alex

-Um... jakiś tydzień temu?- nie byłam do końca tego pewna -Ale nie przyjmowałam się tym zbytnio, myślałam, że to przez ten stres związany z domem dziecka.- nagle mój telefon zaczął dzwonić, oznajmiając, że to już czas by sprawdzić wyniki. -To nie może być ciąża... Jesteśmy jeszcze za młodzi żeby zostać rodzicami... Zwłaszcza ja, a po za tym Niall ma swoją karierę piłkarza, nie chcę stać na drodze do jego marzeń- mruknęłam przykurczając nogi do brzucha.

-Nie wiem czy mam ci gratulować, czy współczuć- powiedziała Alex, wciskając mi do ręki trzy plastikowe patyczki, na których było widać po dwie kreski. Jestem w ciąży... Nawet nie wiem kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. -Hej nie płacz... Wszystko będzie dobrze. Zawsze możecie oddać dziecko do adopcji- Alex zaczęła mnie pocieszać, pocierając moje ramię.

-Żartujesz sobie? Oddanie dziecka do obcej rodziny to najgorsze okrucieństwo jakie matka może zrobić swojemu dziecku, zaraz po aborcji- wstałam z toalety i przemyłam twarz zimną wodą. Usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach wejściowych, to pewnie Niall wrócił do domu.

-Musisz mu powiedzieć- szepnęła Alex, także wstając. Razem wyszłyśmy z łazienki, miałam rację, myśląc, że Niall wrócił bo krzątał się po kuchni szukając pewnie jakichś słodyczy.

-No, to ja już pójdę, bo Harry powinien zaraz przyjechać- oznajmiła Alex, zaproponowałam, że ją odprowadzę do drzwi. Niall pożegnał się z nią i kazał uściskać od niego dzieci i wrócił do szukania czegoś w szafkach. -Powodzenia- przytuliła mnie, całując w policzek -Dasz sobie radę, nie masz się o co martwić- po tym wyszła z mieszkania żegnając się. Nagle przy mnie pojawił się Niall, przytulając mnie.

-Jak się czujesz?- spytał, a ja poczułam, że to odpowiedni moment żeby mu powiedzieć -Płakałaś?- zauważył... Pewnie dlatego, że moje oczy były lekko czerwone.

-Niall, muszę ci coś powiedzieć- złapałam go za rękę i zaprowadziłam do salonu, on usiadł na kanapie, a ja pobiegłam do łazienki, by wziąć ze sobą wszystkie testy. Usiadłam naprzeciwko niego po turecku i podałam mu plastikowe patyczki, czekając na jego reakcję. -Proszę nie zostawiaj mnie z tym samą- powiedziałam rozpaczliwie, czując, że zaraz się rozpłaczę, myśli, że Niall mnie zostawi przygnębiały mnie.

-Em to niedorzeczne... Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że przez to cię zostawię- pokręcił głową, a kiedy spojrzał na mnie, widziałam w jego oczach zmartwienie. -Posłuchaj, kocham cię i pokocham tego maluszka. Nigdy nie powinnaś mieć nawet najmniejszej myśli, że potrafiłbym cię samowolnie zostawić.

-Kocham cię Niall- usiadłam na jego kolanach i złączyłam nasze usta.

-Dlaczego płaczesz? Przecież wszystko jest w porządku- uśmiechnął się tak pięknie, jak nigdy.

-Ponieważ jestem szczęśliwa, że Cię mam- powiedziałam szczerze. W tym momencie wszystkie wątpliwości zniknęły, jakby w mojej głowie powstał huragan, który wywiał wszystkie złe myśli, a zostawił tylko te dobre.

-Och, zapomniałem ci o czymś powiedzieć- Niall oderwał się ode mnie -Za miesiąc jest ślub twojego brata i Alex, prawda? Dostałem miesiąc temu na niego zaproszenie z osobą towarzyszącą i pomyślałem, czy nie poszłabyś ze mną?- spytał, śmiejąc się.

-No patrz! Tak się składa, że ja też dostałam takie zaproszenie- zaśmiałam się -Pójdę z tobą, jeżeli ty pójdziesz ze mną- pstryknęłam palcami jego nos, przez co on go tak uroczo zmarszczył, mrużąc oczy.

-No więc mamy umowę- uśmiechnął się szeroko i znów pocałował mnie w usta. Wesele Harrego i Alex ma się odbyć w Brighton gdzieś niedaleko plaży. Cóż czuję, że stanie się tam coś niesamowitego i nie mówię tylko o ślubie.

HI GUYS!

Proszę zostawicie komentarze pod tym rozdziałem, chciałabym znać waszą opinię na temat tego wszystkiego, nie wiem czy tylko mnie irytują komentarze typu "super kiedy next"? Naprawdę chciałbym przeczytać coś więcej niż to..  Chciałabym jeszcze powiedzieć, że powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania :(

Kocham Was <3



sobota, 7 listopada 2015

10. Akcja charytatywna

Po meczu postanowiliśmy jednak pojechać do mieszkania Nialla, a nie do restauracji, ponieważ Niall był zmęczony, a chciał się jeszcze odświeżyć po meczu. Ustaliliśmy, że ja i Niall pojedziemy moim autem, rodzina Nialla pojedzie autem Nialla, a Harry, Alex i moi rodzice pojadą autem Harrego.

Okazało się, że Harry musiał jeszcze jechać zatankować samochód, a mama Nialla zapomniała jakiegoś prezentu dla swojego syna, więc musieli się wrócić do hotelu. Dlatego przez jakiś czas byliśmy sami w mieszkaniu Nialla.

Oczywiście kiedy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania Nialla, on od razu zaczął brać się do roboty, ale ja go odpychałam, bo nie byłoby fajnie gdyby nagle do mieszkania wpadła cała rodzina, a my nawzajem umilamy sobie czas na kanapie. To byłoby niezręczne dla nich, a zwłaszcza dla nas.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że jeszcze nigdy nie byłam w mieszkaniu Nialla tu w Chelsea. Kiedy on zniknął w łazience by móc wziąć szybki prysznic, ja zabrałam się za oglądanie tego miejsca. Nie należało ono do dużego mieszkania, jedynie kuchnia połączona z salonem, obok sypialnia i łazienka, no i przedpokój. Meble w kuchni były czarno białe, wraz z wysepką na środku, na ścianie znajdowało się wielkie okno, przez które można było zobaczyć ulicę i jadące po niej auta. Salon obok był większych rozmiarów niż kuchnia, na środku stała duża, biała kanapa, na przeciwko niej znajdowała się szklana ława, pod którą było zadziwiająco czysto. U nas w domu pod taką ławą jest sterta papierów czy gazet, cóż chłopcy są strasznymi bałaganiarzami. Na ścianie wisiał telewizor plazmowy, musiał mieć dużo cali, ponieważ był ogromny. Pod telewizorem znajdowała się mała komoda, a na niej konsola PlayStation i dwa pady. Kiedy chciałam iść zobaczyć sypialnie Nialla, nagle w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.

-Otwórz, ja zaraz wyjdę!- krzyknął Niall z łazienki. Poprawiłam bluzkę i poszłam otworzyć drzwi. Wszyscy przyjechali w tym samym czasie, co w sumie było dobre. Zaprosiłam ich do środka by się rozgościli. Wytłumaczyłam, że Niall zaraz przyjdzie, ponieważ chciał się odświeżyć po meczu. Theo zaczął jeździć swoim autkiem po wszystkich meblach, a ja w międzyczasie zrobiłam napoje dla naszych gości.

Kiedy Niall wyszedł z łazienki, ubrany w zwykłe szorty i biały t-shirt. Przywitał się ponownie ze wszystkimi i usiadł na kanapie obok swojej mamy, która przy okazji podarowała mu sporą paczkę. Niall obiecał, że później ją otworzy.

Nie wiem jak długo siedzieliśmy w mieszkaniu Nialla i śmialiśmy się z opowieści jego mamy o dzieciństwie swoich synów. Nagle przerwał nam dzwonek do drzwi. Niall pobiegł otworzyć, a po chwili do salonu wszedł jego ojciec. Był w czarnych spodniach od garnituru i koszuli w kratkę, a wokół szyi miał zawiązany szalik klubowy Chelsea.

-Przyszedłem pogratulować Niallowi, byłem na jego meczu, ale później miałem ważną rozmowę, więc nie mogłem przyjechać tu wcześniej. Jednak nie wiedziałem, że wy też tu będziecie- oznajmił mężczyzna wchodząc do środka. Wszyscy się z nim ciepło przywitali, po czym razem zasiedliśmy w salonie. Gdyby przyszedł ktoś jeszcze, prawdopodobnie by się nie zmieścił.

-Emily, czy możemy porozmawiać?- spytał pan Horan, a ja pokiwałam głową i odeszliśmy do kuchni by nikt nie mógł nas dobrze usłyszeć, w sumie i tak wszyscy byli zajęci rozmową. Mam dla ciebie dobrą i złą wiadomość- zaczął -Którą chcesz usłyszeć pierwszą?

-Uh, niech będzie ta zła- powiedziałam, a czyjeś ręce oplotły moje ciało

-Co się dzieje tato?- to Niall, złapałam go za dłoń, mocno ściskając, bojąc się tego co za chwilę usłyszę.

-Niestety przejrzałem z moimi ludźmi te papiery odnośnie domu dziecka, kilka razy i nie znaleźliśmy nic co mogłoby wam pomóc.- powiedział smutno, a ja poczułam się źle, ponieważ te małe dzieci zostaną przeniesione do innych placówek, a ja stracę pracę.

-Nie da się niczego zrobić?- spytał Niall, mocniej mnie ściskając. Czyżby jemu też zależało na losie tech dzieci?

-Cóż, to jest właśnie ta dobra wiadomość. Jak co roku, moja firma robi akcje charytatywną, co roku jest inny cel takiej akcji, a w tym roku chcę ją zrobić na rzecz domów dziecka- oznajmił dzięki czemu na mojej twarzy pojawił się uśmiech. -Zebrane pieniądze chcę przeznaczyć między innymi na dom dziecka, w którym pracujesz.

-Naprawdę mógłby pan to zrobić?- wyrwałam się z uścisku Nialla, by móc uścisnąć tatę Nialla w podzięce za to co robi.

-To byłaby dla mnie przyjemność- uśmiechnął się. Nagle poczułam coś dziwnego w brzuchu, wszystko co jadłam wcześniej podeszło mi do gardła, a na dodatek zakręciło mi się w głowie. Nie mówiąc nic, pobiegłam do toalety, nachyliłam się nad muszlą toaletową i zwróciłam wszystko co miałam w żołądku.

-Wszystko w porządku?- do łazienki przybiegł szybko Niall i złapał za moje włosy, kiedy tylko zobaczył, że wymiotuję. Uspokoiłam się dopiero po kilku minutach, przemyłam buzię zimną wodą. Usiadłam na zimnych kafelkach, opierając głowę o ścianę. Głośno oddychałam, Niall siedział naprzeciwko mnie, trzymając mnie za ręce. Przez jakiś czas nie wiedziałam co się działo, on coś do mnie mówił, ale ja nie słyszałam jego głosu. Nagle zaczęło robić się coraz ciemniej, miałam mroczki przed oczami, a później nie było już nic. Tylko ciemność.

Napisze mi ktoś długaśny komentarz? <3

niedziela, 25 października 2015

9. Mecz

Dwa tygodnie później wróciłam do domu. Niall miał mieć dziś ważny mecz, na którym nie mogło mnie zabraknąć. Oczywiście pojawi się też rodzina Nialla i moi rodzice wraz z Harrym i Alex. Bliźniaki mają zostać z rodzicami Alex, są jeszcze za małe na tak huczne imprezy. Niall nic nie wie o tym, że jego rodzina przyjeżdża do Anglii, na szczęście udało mi się załatwić bilety. Wystarczyło powiedzieć mu, że chciałabym wziąć ze sobą znajomych.
-Kochanie, naprawdę muszę już iść. Jak nie wyjdę w tym momencie to spóźnię się na trening przed meczem- ja i Niall leżeliśmy w moim łóżku, przytulając się. Przez te dwa tygodnie stęskniłam się za nim i chciałam mieć go tylko dla siebie. -Obiecuję ci, że po meczu jestem cały twój- pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka by ubrać bokserki, które leżały gdzieś na podłodze. Możecie się domyślać co robiliśmy przedtem.
-Jeżeli wygracie- mruknęłam zakrywając kołdrą swoje piersi, było mi bardzo zimno. Niall uniósł jedną brew, po czym ponownie wskoczył na łóżko by zawisnąć nade mną.
-Co to ma znaczyć?- spytał
-Cóż... Jeżeli wygracie, a ty strzelisz chociaż jednego gola to potem będziesz mógł zaliczyć inną bramkę- odpowiedziałam "przez przypadek" przejeżdżając ręką po jego penisie. -Do zobaczenia później, kochanie- cmoknęłam go w usta, zanim zdążył coś powiedzieć, po czym wyszłam spod kołdry by założyć moje koronkowe majtki i czarny stanik. Niall pożegnał się ze mną i wyszedł uśmiechnięty, zapewniając, że mogę się już przygotować na najlepszą noc w moim życiu.
*~*
Za piętnaście minut ląduje rodzina Nialla, a ja muszę pojechać po nich na lotnisko. Krzyknęłam chłopcom, że wychodzę po czym zamknęłam drzwi wejściowe i udałam się do mojego samochodu.
Kiedy dojechałam na lotnisko, okazało się , że samolot z Irlandii właśnie wylądował, więc czekałam tylko krótką chwilę zanim zobaczyłam uśmiechniętą mamę Nialla, która szła z Gregiem, Denise i małym Theo, cóż taki mały już nie był. Przywitałam się z wszystkimi, pytając przy okazji jak minął lot, a następnie udaliśmy się na parking, gdzie zaparkowałam mój samochód.
Pojechaliśmy do hotelu, gdzie mieli zarezerwowane pokoje na te kilka dni, tam przygotowali się na mecz, a kiedy Maura wyszła jako ostatnia z łazienki, mogliśmy pojechać na stadion.
Na parkingu spotkaliśmy się z Harrym i Alex oraz moimi rodzicami. Maura i reszta pogratulowała im maluszków, oboje nie mogli przestać pokazywać ich zdjęć na telefonie. W końcu weszliśmy na stadion. Mieliśmy miejsca przy samym wejściu dla piłkarzy. Niall nie miał pojęcia o tym, że razem ze mną jest jego mama i Greg, Denise i Theo, a także moi rodzice i Harry z Alex. Gdy prowadzący zapowiedział, że za chwilę na stadion wejdą gracze Chelsea, wszyscy wstaliśmy i czekaliśmy aż piłkarze wybiegną na murawę.
Niall o mało się nie wywrócił gdy zobaczył mnie wraz z jego rodziną i moją. Kiedy nas zauważył, zaczął do nas machać i uśmiechać się. Był szczęśliwy, a ja to kochałam.
*~*
W pierwszych dziesięciu minutach Niall zdobył dwie bramki dla swojej drużyny, cały stadion wiwatował i cieszył się. Jednak euforia długo nie trwała bo pod koniec pierwszej połowy, przeciwna drużyna dogoniła, a nawet wyprzedziła o jeden punkt Chelsea, do tego Niall został sfaulowany.
W przerwie między pierwszą, a drugą połową meczu podszedł do nas jeden z ochroniarzy i poprosił abyśmy poszli za nim. Poszłam ja, mama Nialla i jego brat wraz z żoną i Theo, moi rodzice stwierdzili, że zostaną z Harrym i Alex na trybunach. Okazało się, że to Niall przysłał ochroniarza. Kiedy nas zobaczył od razu się uśmiechnął i podbiegł do nas by się przywitać.
-Tęskniłem za wami- oznajmił, przytulając swoją mamę. -Jak się tu znaleźliście?- spytał
-Emily zadzwoniła do mnie dwa tygodnie temu i powiedziała, że chce ci zrobić niespodziankę- wytłumaczyła pani Maura. Niall, słysząc to jeszcze bardziej się uśmiechnął i podszedł do mnie, by złożyć pocałunek na moich ustach.
-Kocham Cię- szepnął, chciałam mu odpowiedzieć, ale nagle podbiegł jego trener, oznajmiając, że za chwilę muszą wyjść na boisko. -Po meczu zabieram was na kolacje do restauracji, a teraz muszę już biec, cieszę się, że tu ze mną jesteście, do zobaczenia później- pomachał nam odbiegając. Krzyknęliśmy jeszcze "powodzenia" zanim zniknął za drzwiami do szatni, a potem wróciliśmy na swoje miejsca.
*~*
Mecz ostatecznie zakończył się wygraną 4-2 dla Chelsea. Cały stadion huczał z radości, nawet Theo, który miał na sobie te specjalne słuchawki, zaczął płakać bo było bardzo głośno. Na murawę wbiegli dziennikarze i zaczęli wypytywać piłkarzy o różne rzeczy. Na boisko wbiegł też prowadzący, ponieważ mogliśmy usłyszeć co mówi na całym stadionie.
-Niall, jesteś bohaterem dzisiejszego meczu, a dopiero zacząłeś grać w tym klubie, opowiedz nam jak się teraz czujesz?- mężczyzna przyłożył mikrofon do ust Nialla i tak, jak wszyscy kibice, czekał aż odpowie na pytanie.
-Cóż, to co się teraz dzieje w mojej głowie jest nie do opisania. To jest szalone! Ale myślę, że to wszystko dzięki mojej najwspanialszej dziewczynie Emily i mojej rodzinie i bliskim. Są tu dziś by mnie wspierać i zawsze są obok mnie- dokończył, a ja czułam takie przyjemne ciepło w sercu.
-Zawsze będę- szepnęłam bardziej sama do siebie.
-To wspaniałe co mówisz, może zaprosisz ich tu do nas, myślę, że chcieliby ci teraz pogratulować- zaproponował, a mi odeszła krew z twarzy, miałabym wyjść tam teraz na środek boiska, żeby każdy mógł mnie zobaczyć? To nie wykonalne. Ale dla Nialla... Mogłabym zrobić wyjątek.
-Och tak! Byłoby niesamowicie, pójdę po nich- powiedział Niall, po czym zaczął biec w naszą stronę. Jeden z ochroniarzy otwarło bramkę byśmy mogli wyjść. Najpierw poszedł Greg z Denise i Theo, potem mama Nialla, a po niej dopiero ja. Za mną szli moi rodzice oraz Harry z Alex, ale szłam tak wolno, że w pewnej chwili mnie wyprzedzili by móc uścisnąć Nialla. Wszyscy wykonywali grupowy uścisk, a ja stałam dwa metry dalej i przyglądałam im się. Wszyscy mówili jacy są dumni z Nialla i gratulowali mu. Po chwili wszyscy się od niego odsunęli, a Niall podniósł na mnie wzrok. Wszyscy odeszli na bok, ponieważ ten sam mężczyzna co zaproponował żebyśmy weszli na murawę, chciał o coś ich spytać. A ja stałam tak na przeciwko Nialla i wpatrywałam się w niego a on we mnie.
-Nie chcesz się przytulić?- spytał rozkładając ręce, nie czekałam dłużej tylko wpadłam w jego ramiona wtulając głowę w jego spoconą koszulkę, co nie było zbyt fajne.
-Jestem z ciebie taka dumna- zaczęłam -Ale śmierdzisz, idź się umyj- odparłam odsuwając się od niego, przez co Niall zaczął udawać obrażonego. Musiałam coś z tym zrobić, więc wskoczyłam na niego i zaczęłam całować. Niall w odpowiednim momencie złapał mnie, a ja oplotłam nogi wokół jego pasa by nie spaść. Nie obchodziło mnie to, że tysiące ludzi się na nas patrzy. Liczył się tylko Niall i ja.

Nie wiem, czy jeszcze jest sens tu to pisać, skoro czytają to tylko 2 osoby :/

sobota, 24 października 2015

8. Gazeta

Następnego dnia po wymeldowaniu się z hotelu, pojechaliśmy do sklepu po prezent dla Alex i maluchów. Niall obiecał, że pojedzie ze mną do szpitala by ostatni raz zobaczyć się z Harrym, Alex i ich dziećmi, oraz żeby pożegnać się z nimi. Wcześniej ustaliłam z moim bratem, że mogę zostać u nich na jakiś czas, ponieważ Alex i tak zostanie na parę dni w szpitalu, a on chodzi do pracy, a później przyjeżdża do swojej narzeczonej, więc nie ma czasu pojechać do domu i posprzątać. Chciałam im pomóc tak bardzo jak tylko potrafiłam.
Z koszem pełnym owoców, dwoma pluszakami i balonami udaliśmy się do szpitala. Harry wysłał mi SMS-a z piętrem i numerem pokoju, w którym znajdowała się teraz Alex i dzieci. Nie było tak trudno znaleźć ten pokój. Po zapukaniu w drzwi, weszliśmy do środka.
-Jak się ma nasza świeżo upieczona mama?- spytałam, przytulając Alex.
-Nie mogę nacieszyć się moimi maluszkami- zaśmiała się -Harry powinien zaraz przyjść, poszedł porozmawiać z położną- wytłumaczyła, a my skinęliśmy głowami. Niall w międzyczasie wręczył Alex kosz z owocami, a balony przywiązaliśmy do łóżka.
Byłam w trakcie rozmawiania z Alex o ich ślubie, który miał się za niedługo odbyć,gdy do środka wszedł Harry z moimi rodzicami.
-Mama, tata!- uśmiechnęłam się i wpadłam w ich ramiona. -Tęskniłam za wami- szepnęłam
-My za tobą też skarbie- tata poklepał mnie po plecach. Kiedy się od nich odsunęłam zaczęli się witać z Niallem, mówiąc, że dobrze jest go widzieć. Tata nawet wspomniał o jego ostatnim meczu, który podobno oglądał na swoim laptopie.Mama nie mogła przestać rozmawiać o jej nowo narodzonych wnukach.
-Jestem taka szczęśliwa- przytuliła Alex -Czujesz się dobrze? Potrzebujesz czegoś?- zaczęła wypatrywać
-Nie, dziękuję- uśmiechnęła się Alex.
-Cóż...- tym razem odezwał się Niall -Przepraszam was, ale muszę już wracać do Londynu, za niedługo mamy ważny mecz i musimy się do niego przygotować. Może chcielibyście przyjść? Mogę załatwić wam bilety na najlepszych miejscach- zaproponował Niall, mój tata od razu zapewnił, że chętnie się wybierze na ten mecz. Niall pożegnał się ze wszystkimi, przepraszając za zaistniałą sytuacje.
-Odprowadzę cię- zaproponowałam, ubierając kurtkę -Zaraz wrócę- oznajmiłam rodzinie i razem wyszliśmy z sali.
*~*
-Naprawdę muszę już jechać- powiedział ze smutkiem Niall opierając swoje czoło o moje. Nie mogliśmy się od siebie oderwać, przez cały czas całowaliśmy się, opierając się o samochód Nialla.
-Będę za tobą tęsknić- przytuliłam się do niego. -Chcę jechać z tobą- mruknęłam, wtulając twarz w jego bluzę.
-Nie możesz- zaśmiał się -Musisz zostać z rodziną, z naszymi chrześniakami, opowiadaj im jaki ich wujek jest przystojny i dobry w łóżku- mówił z uśmiechem na ustach.
-Myślę, że są jeszcze za młode na erotyczne opowieści, zostawmy to Harremu- zaśmiałam się, ale mój uśmiech zniknął kiedy zdałam sobie sprawę, że on już naprawę musi jechać. -Zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu- poprosiłam.
-Obiecuję, kocham Cię- ostatni raz pocałował mnie w usta, po czym wsiadł do samochodu i machając mi, odjechał.
*~*
Po południu pojechałam autobusem do domu Alex i Harrego. Alex była zmęczona więc wszyscy oprócz Harrego wyszliśmy ze szpitala żeby jej nie męczyć. Mama i tata mówili jak cieszą się, że ja i Niall pogodziliśmy się i znów jesteśmy razem.
Od przystanku do domu Harrego i Alex było trochę daleko, przechodziłam obok sklepu, więc postanowiłam zrobić jakieś małe zakupy, bo nie wiem czy oni mają coś w swojej lodówce.
Przechodząc obok stoiska z gazetami jedna z nich zwróciła moją uwagę. Na pierwszej stronie było moje i Nialla zdjęcie, a w sumie trzy zdjęcia. Te same co robiliśmy sobie jedząc wspólnie frytkę w samochodzie. To dziwnie, bo nie dodawałam tego zdjęcia na swojego instagrama. Wzięłam gazetę do ręki i zaczęłam ją czytać.
A więc to Niall dodał to zdjęcie. Odłożyłam gazetę z powrotem na półkę i udałam się do kasy.
Kiedy wyszłam ze sklepu mój telefon zaczął dzwonić.
-Halo- powiedziałam, gdy odebrałam połączenie.
-Cześć kochanie- usłyszałam głos Nialla po drugiej stronie, uśmiechnęłam się sama do siebie. -Właśnie dojechałem i zaraz jadę na trening- w tle było słychać jak zamyka drzwi. Porozmawialiśmy przez chwilę, a kiedy doszłam do domu Harrego, pożegnaliśmy się, przypomniałam sobie, że muszę zadzwonić jeszcze do mamy Nialla.
-Tak słucham?- usłyszałam głos pani Maury, gdy odebrała.
-Dzień dobry, tu Emily, pamięta mnie pani?- spytałam
-Och Emily, jak dobrze cię słyszeć, co u ciebie? Cieszę się, że ty i Niall znów jesteście razem- uśmiechałam się słuchając jej ucieszonego głosu.
-U mnie wszystko w porządku, dziękuję. Wczoraj narzeczona mojego brata urodziła bliźniaki, Emmę i Noah. Ale dzwonię do pani, ponieważ Niall ma za dwa tygodnie ważny mecz, mówił mi, że tęskni za panią i resztą rodziny, więc pomyślałam żeby zrobić mu niespodziankę. Czy moglibyście przyjechać na ten mecz? To dla niego bardzo ważne- wytłumaczyłam.
-Oczywiście, że tak!- odparła ucieszona, na co ja się uśmiechnęłam. -Chcieliśmy przyjechać do Nialla ostatnio, ale ciągle był zajęty treningami.
-To świetnie! Załatwię dla was bilety na mecz, tylko musi i pani powiedzieć ile osób w sumie będzie- powiedziałam. Rozmawiałyśmy jeszcze przez około 15 minut, opowiadając sobie co się u nas działo przez ostatnie miesiące, po czym zakończyłyśmy rozmowę. Nie mogę się doczekać, kiedy zrobimy Niallowi niespodziankę.
Jest mi tak przykro.... Zawaliłam po całości i nie zdziwię się jak zaczniecie pisać jak okropna jestem. Nie potrafiłam nic napisać przez te miesiące... Kiedy tylko wchodziłam na wattpada żeby napisać nowy rozdział od razu wyłączałam go bo nie miałam siły by nawet wystukać kilka słów. Po za tym technikum mnie dobija... Mam już dwie 1 z polaka i nic więcej, jak dalej tak pójdzie, to będę mieć zagrożenie... Przepraszam was

piątek, 28 sierpnia 2015

7. Szpital

Jakiś czas później byliśmy już na miejscu, Niall zaparkował samochód na parkingu przy szpitalu. Nagle przypomniałam sobie, że nie mamy żadnego prezentu dla dziecka i nowo upieczonej mamy.
-Nie myśl teraz o tym, załatwimy to gdy będziemy już znali płeć- powiedział Niall, łapiąc mnie za rękę, gdy byliśmy już przed wielkimi drzwiami szpitala. W recepcji spytałam pielęgniarkę gdzie znajduje się porodówka. Miło odpowiedziała, że jest ona na 3 piętrze, podziękowaliśmy jej i poszliśmy w stronę wind.
Na korytarzu nie było dużo ludzi, jedynie jakiś facet, który prawdopodobnie czekał na swoją dziewczynę czy żonę oraz dwie starsze panie, które pewnie mają zostać babciami. Na końcu korytarza zauważyłam rodziców Alex. Poznaliśmy się gdy moi rodzice zaprosili ich by poznać się lepiej, bo w końcu ich dzieci planują wspólną przyszłość.
-Emily! Jak dobrze cię widzieć- oznajmiła uradowana pani Shay. 
-Dobry wieczór- przytuliłam ją, po czym przywitałam się z panem Shay. -Poród nadal trwa?- spytałam, a Hannah pokiwała głową.
-Przyjechaliśmy z Erykiem w odwiedziny na jeden dzień, a kiedy zaczęliśmy jeść obiad, Alex odeszły wody- opowiedziała, po czym spojrzała podejrzanie na Nialla, a później znów na mnie.
-Och no tak- złapałam się za głowę, przypominając sobie, że oni nie znają Nialla. -To jest Niall Horan, mój um... chłopak i najlepszy przyjaciel Harrego- nie wiedziałam czy mogłam go nazwać moim chłopakiem. Co prawda, wyznaliśmy sobie miłość, ale Niall nie pytał mnie oficjalne czy zostanę jego dziewczyną. -Niall, to jest Hannah i Eryk Shay rodzice Alex- przedstawiłam ich sobie. Niall uścisnął ich dłonie uśmiechając się ciepło. Pani Shay chciała coś powiedzieć, ale drzwi od sali się otworzyły, a na korytarz wszedł Harry ze łzami na policzkach, ale także wielkim uśmiechem.
-To bliźniaki- szepnął, przecierając oczy chusteczką. -Dziewczynka i chłopiec- wziął głęboki oddech i usiadł na jednym z krzesełek.
-Co z Alex?- spytała Hannah
-Jest zmęczona, w końcu trochę tu siedzimy- zaśmiał się nerwowo -Za godzinę będą ją i dzieci przenosić na oddział poporodowy. Teraz robią jakieś badania- oznajmił i w tym samym momencie z sali wyszedł lekarz.
-Możecie wejść przywitać nowych członków rodziny- uśmiechnął się do nas, przepuszczając w drzwiach. Jako pierwsza weszła mama Alex, potem ja, a na końcu pan Shay, Niall i Harry.
Alex trzymała po obu stronach niemowlaki. Ja i Niall stanęliśmy po jednej stronie łóżka, a jej rodzice po drugiej. Harry usiadł na łóżku obok niej i objął ją ramieniem, głaskając jedną ręką główkę swojemu dziecku.
-Jak się czujesz?- jako pierwsza się odezwałam
-Wszystko mnie boli- odpowiedziała, nie odrywając wzroku od swoich dzieci. Pani Shay spytała o imiona dla bliźniaków. -To będzie Emma- uniosła lekko do góry dziecko, które trzymała w lewej ręce. Emma miała ściśnięte piąstki i trzymała je przy buzi, a jej oczka były zamknięte. -A to Noah- Noah miał otwarte oczka i chyba próbował się do nas uśmiechnąć.
-Chcielibyśmy was poprosić abyście zostali ich rodzicami chrzestnymi- Harry zwrócił się do mnie i Nialla.
-Obojgu?- spytał lekko zdziwiony Niall
-Oczywiście jeśli tylko chcecie- sprostował mój brat. -Przemyślcie to i nam powiecie.
W sali posiedzieliśmy jeszcze tylko chwilę, bo Alex miała nakarmić piersią dzieci. Ja i Niall pożegnaliśmy się z wszystkimi, zapewniając ich, że przyjedziemy jutro, a potem wyszliśmy na korytarz.
-Emily, czekaj!- Harry krzyknął za nami, gdy byliśmy już przy windzie.
-Zaczekam na ciebie w aucie- powiedział Niall, całując mnie w policzek. Z Harrym czekaliśmy aż winda się zamknie więc będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
-Nie wiedziałem, że ty i Niall znów jesteście razem- poczułam jak moje policzki zmieniają kolor na czerwony. -Ale to nie jest to o czym chciałem pogadać... Dziękuję, że przyjechałaś tak szybko, rodzice będą tu dopiero jutro rano- przytulił mnie
-Chciałam jak najszybciej poznać moich chrześniaków- zaśmiałam się -Jestem z ciebie dumna Harry- szepnęłam wtulając twarz w jego podkoszulkę -Będziesz wspaniałym ojcem- zapewniłam i odsunęłam się od niego by wcisnąć guzik na windę. -Muszę już iść, przyjedziemy jutro rano- pożegnaliśmy się, po czym wsiadłam do windy, ostatni raz machając mojemu bratu, zanim drzwi się zatrzasnęły, a winda zjechała na dół.
*~*
Niall przez całą drogę do hotelu siedział cicho, nawet na mnie nie spojrzał gdy wsiadłam do samochodu.
-Niall, czy wszystko w porządku?- spytałam, kiedy weszliśmy już do naszego pokoju hotelowego.
-Kiedy rozmawiałaś z Harrym, dostałem telefon od mojego trenera... Przepraszam, ale będę musiał jutro wrócić do Londynu, za dwa tygodnie mamy bardzo ważny mecz i musimy zwiększyć liczbę treningów- wytłumaczył, sadzając mnie na swoich kolanach. Przez ten czas zapomniałam, że Niall jest piłkarzem, byłam tak zajęta myśleniem o innych rzeczach, że umknęło mi to. Oczywiście nie mogłam mu kazać zostać, to jego praca, którą kocha i marzył o niej, nie mogę stać na drodze do spełniania jego marzeń.
-Rozumiem- uśmiechnęłam się do niego, łapiąc jego twarz w moje niezbyt duże dłonie. -Przeniosę się na ten czas do Harrego. Kocham Cię- musnęłam jego usta, Niall chciał pogłębić pocałunek, ale wtedy przypomniałam sobie, że muszę zapytać go o coś jeszcze. -Niall, kiedy Harry zapytał nas o to czy chcemy zostać chrzestnymi bliźniaków, nie za bardzo wyglądałeś na ucieszonego, nie chcesz być ich ojcem chrzestnym? Jeśli nie, to po prostu powiedz, przecież nikt nie będzie ci miał tego za złe- Niall westchnął i schował głowę między moją głową a szyją.
-Chcę... Naprawdę bardzo chcę zostać ich ojcem chrzestnym, tylko będąc tam, przypomniałem sobie o Theo, dawno go nie widziałem tak samo jak Grega i mamy. Nie zrozum mnie źle, ale nie czuję się dobrze spędzając większość czasu z ludźmi, którzy nie są moją rodziną. Czuję się jakbym stawiał obcych wyżej niż swoją własną rodzinę- wytłumaczył i nagle do mnie dotarło, że Niall musi naprawdę tęsknić za swoją rodziną. Ale czy on właśnie przyznał, że jestem dla niego obcą osobą?
-Jestem dla ciebie obca?- spytałam, schodząc z jego kolan, mój głos powoli się łamał.
-Co? Nie! Nie miałem tego na myśli... Kochanie, proszę jesteś moją dziewczyną i kocham cię, mówiąc o obcych nie miałem na myśli ciebie- zaczął się tłumaczyć
-Nie jestem twoją dziewczyną... Nawet mnie nie prosiłeś o to żebym nią została- odwróciłam się do niego plecami, a twarzą do wielkiego okna, przez które można było zobaczyć lampy oświecające drogi.
-Przecież przedstawiłaś mnie w szpitalu jako swojego chłopaka- zauważył, kładąc ręce na moich biodrach. Przez jakiś czas nie odpowiadałam mu, tylko wpatrywałam się w jadące samochody. -Przepraszam... Nie bądź już zła- poprosił, a ja w końcu odwróciłam się do niego i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. -Kocham Cię- mruknął, po czym podniósł mnie do góry i położył na łóżku, gdzie przeszliśmy do poważniejszych rzeczy.
*~*
Kiedy Niall usnął jakiś czas po naszej łóżkowej przygodzie, skorzystałam z okazji i wyszłam z łóżka nago. Sprawdziłam kieszenie jego spodni by znaleźć telefon chłopaka, ale niestety nie było go tam. Telefon znajdował się w jego bluzie. Odblokowałam go i zaczęłam szukać w kontaktach jego mamy, kiedy znalazłam, przepisałam numer do swojego telefonu i zapisałam w swoich kontaktach. Miałam zamiar zrobić niespodziankę dla Nialla, jeżeli oczywiście uda mi się ją zorganizować. Niall poruszył się niebezpiecznie gwałtownie, przez co myślałam, że się budzi. Dlatego odłożyłam telefony tam gdzie były i szybko wróciłam do łóżka.

Proszę o komentarze <3



czwartek, 6 sierpnia 2015

6. Frytka

-Witaj Emily- uśmiechnęła się, stojąc w drzwiach. Kate zmieniła się, kiedyś miała długie brązowe włosy, a teraz są one jaśniejsze i krótsze to połowę. Była ubrana w czarne rurki, bordową bluzę z kapturem, a na nogach miała założone białe Converse.
-Co ty tu robisz? Skąd wiedziałaś gdzie mieszkam?- zaczęłam ją wypytywać, naprawdę byłam zdziwiona, że tu była.
-Twoi rodzice mi powiedzieli- odparła -Chciałam tylko sprawdzić co u ciebie, tęskniłam i...- jej wypowiedź przerwał Niall, który przyszedł do przedpokoju.
-Wszystko w porządku?- spytał obejmując mnie od tyłu.
-Oh, Niall cieszę się, że jesteście razem- uśmiechnęła się -W każdym bądź razie, wracam dziś do Ameryki, byłam w Anglii tylko na tydzień. Wiesz poznałam kogoś i jestem teraz z nią szczęśliwa.
-Cóż, to świetnie- odpowiedziałam, ta sytuacja była bardzo niezręczna.
-Miło było mi was znowu zobaczyć. Cieszę się, że pokazałaś mu te prawdziwe papiery na ojcostwo, teraz muszę już iść, za jakiś czas mam samolot- oznajmiła, a ja przytuliłam ją na pożegnanie, w końcu to była moja przyjaciółka.
-Cieszę się, że ci się układa- mruknęłam, trzymając ją w objęciach. Potem pożegnaliśmy się, a ja zamknęłam drzwi. -To było dziwne i strasznie niezręczne- przyznałam, idąc w stronę salonu. Usiadłam na kanapie i chciałam już wziąć łyka z mojego kieliszka, gdy nagle spotkałam się ze złowrogim spojrzeniem Nialla. -Co?- spytałam
-Nie pokazywałaś mi żadnych papierów na ojcostwo- powiedział i skrzyżował ręce w piersi.
-Chciałam... Ale kiedy dojechałam na lotnisko, twój samolot właśnie startował- odłożyłam kieliszek na stoliku i wstałam z kanapy.
-Mogłaś wysłać pocztą, e-mailem, zadzwonić... Cokolwiek- odparł -Wiesz co ja przechodziłem przez te 6 miesięcy?!- krzyknął
-A wiesz jak ja się czułam, kiedy ani razu nie zadzwoniłeś, nie wysłałeś SMS-a i nie dawałeś znaków życia? Myślałam, że jednak było ci z nią dobrze i cieszyłeś się na myśl o dziecku!- ja także się uniosłam. Niall chciał coś powiedzieć, ale mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu pokazywało się zdjęcie mojego brata. Czym prędzej odebrałam połączenie.
-Emily... Alex zaczęła rodzić- wstrzymałam na chwilę oddech, po chwili wypuściłam powietrze z płuc i od razu kazałam mojemu bratu podać adres szpitala, w którym się znajdują.
-Niall, jedziemy do Manchesteru- powiedziałam od razu po zakończeniu połączenia. Pobiegłam na górę i spakowałam do torebki jakieś ubrania i bieliznę, na pewno będę chciała zostać tam na jakiś czas, ponieważ chcę poznać nowego członka rodziny. Wpadłam jeszcze do łazienki i wrzuciłam do torebki kosmetyki i szczoteczkę do zębów. Zeszłam na dół, gdzie Niall czekał już na mnie ubrany w kurtkę i buty.
-Zatrzymamy się jeszcze u mnie okej? Chcę wziąć swoje rzeczy- oznajmił, na co ja tylko skinęłam głową. Gdy wyszliśmy z domu, zakluczyłam drzwi i wsiedliśmy do jego samochodu. Za cztery godziny będziemy dopiero na miejscu, co nie jest pocieszające. Na szczęście wzięłam sobie poduszkę i koc, więc będę mogła się przespać, a wtedy czas szybciej poleci.
Jakieś 15 minut później dojechaliśmy do wielkiego wieżowca, w którym mieszkał Niall. Blondyn powiedział żebym zaczekała na niego w samochodzie, a on wróci za parę minut. Skorzystałam z okazji i wyjęłam swój telefon by napisać wiadomość do chłopców, że jadę do Manchesteru, ponieważ Alex zaczęła rodzić, podobnego SMS-a wysłałam do mamy, w końcu ona też powinna o tym wiedzieć, a nie mam pojęcia, czy Harry do niej dzwonił. Chwilę później dowiedziałam się, że Harry już im powiedział i właśnie są na lotnisku by być z nami jak najszybciej.
Kiedy Niall wrócił do samochodu, wrzucił swoją torbę sportową na siedzenia z tyłu, a następnie wsiadł do przodu na miejsce kierowcy i odpalił samochód.
-Jeśli chcesz, możesz się przespać, obudzę cię jak dojedziemy- zaproponował, kładąc swoją dłoń na moim udzie, ściskając go. Złapałam go za dłoń i splotłam nasze palce, uśmiechając się do siebie.
*~*
Nie wiem jak długo spałam, ale kiedy się obudziłam samochód nie jechał, w środku byłam sama. Podniosłam się i rozglądnęłam dookoła. Staliśmy na parkingu obok McDonalda. Pewnie Niall zgłodniał, albo poszedł po kawę. Odpięłam pasy i wyszłam z auta, rozprostować nogi. Kilka minut później z budynku wyszedł Niall z torbą jedzenia. Kiedy mnie zobaczył, uśmiechnął się do mnie i pocałował w czoło.
-Jeszcze godzina do Manchesteru- oznajmił i otworzył mi drzwi bym z powrotem wsiadła do samochodu -Kupiłem ci dużego szejka czekoladowego, ponieważ wiem, że je uwielbiasz, duże frytki i tortille- wyjął wszystko z torby i podał mi. Prawda była taka, że byłam strasznie głodna, mogłabym zjeść wszystko w tym momencie. Niall postanowił, że jak zjemy, to dopiero ruszymy dalej w drogę, dlatego skorzystałam i usiadłam blondynowi na kolanach.
-Przepraszam... Nie chce się już więcej kłócić- mruknęłam wtulając się w jego klatkę piersiową.
-Jest okej... W końcu nie możemy cofnąć się do przeszłości... Mimo to moje uczucia do ciebie nigdy się nie zmieniły. Kocham cię- powiedział, po czym złączył nasze ustaw jedność.
-Kocham Cię- uśmiechnęłam się do niego, gdy przestaliśmy się całować. Siedziałam na jego kolanach i razem jedliśmy nasz posiłek. Nagle przypomniała mi się akcja z lasu w Bolney, gdzie ja i Niall uprawialiśmy seks na siedzeniach z tyłu, to ten sam samochód, którym teraz jedziemy. Zaśmiałam się na to wspomnienie, co Niall zauważył i od razu zaczął mnie wypytywać czemu się śmieje.
-Przypomniało mi się jak kilka miesięcy temu uprawialiśmy seks na tyle samochodu w lesie- wytłumaczyłam powód mojego zaśmiania się.
-Wiesz, jeśli chcesz możemy to powtórzyć, tylko nie na parkingu- powiedział i wziął gryza cheeseburgera, po czym popił to swoim szejkiem waniliowym.
-Teraz pragnę poznać syna, lub córkę mojego brata- wzięłam łyka mojego szejka, a następnie sięgnęłam ręką po mój telefon. Chciałam zrobić nam zdjęcie, więc włączyłam aparat i ustawiłam na przednią kamerkę. Niall wziął frytkę z pudełka i włożył jeden koniec do ust, a mi kazał złapać ustami drugi koniec. Blondyn wziął ode mnie telefon i zaczął robić zdjęcia, z każdym kolejnym zjadał kawałek frytka, aż w końcu dotarł do moich ust.
-Smacznie- skomentował, a ja się zaśmiałam i zabrałam mu mój telefon. Kiedy już zjedliśmy nasz posiłek, zeszłam z kolan Nialla i wróciłam na swoje miejsce. Blondyn odpalił samochód i ruszyliśmy ponownie w drogę.
Chcę wszystkich przeprosić za to, że rozdziały są dodawane w takim długim odstępie czasu. I chcę też podziękować za to, że czekacie. Oraz chcę was poprosić, abyście zostawili komentarz pod tym rozdziałem <3
Pytanie, na które chcę znać waszą odpowiedź to: Wolicie, żeby Harry miał syna, czy córkę i jak chcielibyście żeby dziecko się nazywało.
Kocham was <3
Przy okazji, chciałam was zaprosić na mojego Wattpada, na którym znajduje się ta i inne historie także o Niallu :)tu macie LINK

niedziela, 14 czerwca 2015

5. Prawda

*Emily*
Kiedy Michael wszedł do sypialni wystraszyłam się i od razu wyskoczyłam z łóżka i ubrałam się, a następnie pobiegłam za chłopakiem.
-Mikey?- spytałam cicho, wchodząc do jego pokoju. Mój przyjaciel siedział na swoim łóżku, a twarz miał schowaną w dłoniach. Podeszłam do niego, a wtedy on oplótł swoje ręce wokół mojego brzucha i mocno się do mnie przytulił.
-Cieszę się, że jesteś w końcu szczęśliwa- szepnął, a następnie pociągnął nosem. Mogłam się domyślić, że płakał.
-Nie jestem szczęśliwa, kiedy widzę jak płaczesz- odpowiedziałam -Powiedz mi co się stało- poprosiłam i usiadłam obok niego.
-Luke- szepnął -Byliśmy w klubie i trochę wypiliśmy, a ja w końcu odważyłem się go pocałować... On powiedział, że idzie do toalety, ale długo go nie było, więc zacząłem się martwić i poszedłem go szukać... Nagle zobaczyłem go, całującego się z jakąś dziewczyną...- wytłumaczył, coraz bardziej się rozklejając. -On mnie nie chce- wstał i walnął pięścią w ścianę. Ja również się podniosłam i podeszłam do niego, a następnie przytuliłam. Tak, Michael jest gejem, tak samo jak Luke... Ale wydaje mi się, że ostatnio Luke zachowuje się jakby był biseksualny... Mam na myśli, raz widzę go z jakimś chłopcem, a raz z dziewczyną, to naprawdę bardzo skomplikowane, a Michael przez to wszystko ma złamane serce.
-Myślę, że Niall właśnie nas widział- powiedział, a ja się odwróciłam w stronę otwartych drzwi, ale zobaczyłam tylko cień, który z każdą chwilą się zmniejszał. -Wydaje mi się, że to odpowiednia chwila na powiedzenie mu całej prawdy- oznajmił, a ja skinęłam głową i wybiegłam z jego pokoju, udając się do przedpokoju, gdzie Niall ubierał właśnie buty.
-Niall...- szepnęłam i podeszłam do niego
-Twój chłopak nie jest zły, że go zdradziłaś?- spytał, nawet na mnie nie patrząc
-Muszę ci coś wytłumaczyć- chwyciłam jego dłoń i próbowałam go pociągnąć w stronę salonu, ale on się wyrwał
-Nie chce słuchać twoich pieprzonych tłumaczeń! Wiem, że zaraz powiesz, że ten seks nic dla ciebie nie znaczył i będziesz mi kazała o tym wszystkim zapomnieć, bo ty kochasz Michaela!- krzyknął
-Michael nie jest moim chłopakiem!- również podniosłam głos -Nigdy nim nie był... Okłamałam cię, wtedy jak zobaczyłam cię na tym stadionie, po prostu odruchowo złapałam Michaela za rękę... Chciałam żebyś myślał, że dałam sobie bez ciebie radę, ale tak nie było... Nie odzywałeś się przez cały ten czas, nie miałam z tobą żadnego, nawet najmniejszego kontaktu, że żyjesz. Wtedy każdej nocy płakałam... A kiedy zobaczyłam cię z twoją dziewczyną na imprezie, po prostu musiałam kontynuować te kłamstwa o związku- wytłumaczyłam, a Niall spuścił głowę i głośno westchnął.
-Cóż, byłbym na ciebie zły gdybym nie zrobił tego samego- zaśmiał się
-Jak to?- spytałam
-Melissa i ja nie jesteśmy parą... Ona jest tylko moją koleżanką...- odpowiedział, a ja otworzyłam oczy ze zdumienia. -Ale hej! Przynajmniej jesteśmy kwita- uśmiechnął się, a ja próbowałam być zła, ale nie wychodziło mi to za bardzo bo chwilę później zaczęłam się śmiać.
-Nie mogę w to uwierzyć, że oboje chcieliśmy wzbudzić w sobie zazdrość- zaśmiałam się, a on przyciągnął mnie do siebie i przytulił
-Nie mogę uwierzyć, że mogłaś kiedykolwiek pomyśleć, że mógłbym być z kimś innym niż z tobą- powiedział spokojnie, ja również się już opanowałam. -Nigdy nie przestałem cię kochać- oznajmił i złączył nasze usta w jedność.
-Kocham cię Niall- powiedziałam, kiedy się od siebie odsunęliśmy, a on się uśmiechnął.
-Nie rozumiem czegoś... Dlaczego Michael był smutny kiedy nas zobaczył?- spytał, a ja westchnęłam
-Sprawy sercowe... Nie wiem czy mogę rozmawiać o takich rzeczach, zwłaszcza, że to sprawa Mikey'a- odpowiedziałam, a on skinął głową -Zostaniesz na noc?- spytałam
-Będziemy oglądać filmy czy coś?- zacytował moją propozycję sprzed godziny, a ja się zaśmiałam
-Oczywiście- odpowiedziałam i pociągnęłam go w stronę salonu. Niall wziął kieliszki, które wciąż leżały na stoliku, wypełnione winem i podał mi jeden z nich, a potem blondyn wzniósł toast.
-Za udany wieczór- uśmiechnął się
-Za udany wieczór- powtórzyłam i stuknęliśmy się kieliszkami, następnie upijając łyka. Kiedy usiedliśmy na kanapie ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
-Deja vu?- zaśmiał się, a ja wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Kiedy zobaczyłam kto stoi na przeciwko mnie, chciałam trzasnąć drzwiami... Ale tego nie zrobiłam. Dziewczyna uśmiechała się do mnie przyjaźnie, a na jej ramieniu wisiała torba.
-Kate?
 
Hej... Witajcie po tak długiej przerwie.. Chciałam tylko powiedzieć, że rozdział jest tak późno, gdyż czekałam na przynajmniej dziewiąty komentarz niestety nie doczekałam się... Ale mimo to dodałam nowy rozdział. To trochę smutne bo jest 17 obserwatorów, a komentarzy 8 więc... 
Przepraszam jeszcze raz i pamiętajcie, że was kocham <3

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

4. Pomoc

Proszę skomentuj <3

Po usłyszeniu tej wiadomości, wyszłam z jej gabinetu, to okropne, że będziemy musieli zamknąć naszą placówkę, przecież to dzieci nie będą miały gdzie mieszkać, oczywiście jest możliwość przeniesienia ich do innych domów dziecka, ale chyba zżyły się ze sobą tak mocno, jak i ja.
-Coś się stało?- spytał Niall, kiedy weszłam do kuchni, zauważyłam, że Tommy'ego już nie było.
-Chcą zamknąć nasz dom dziecka... Nie ma pieniędzy na wyżywienie dzieci i utrzymanie ich, a kolejnej pożyczki nie dostaniemy- odpowiedziałam, chowając twarz w dłoniach. Byłam w tym momencie na skraju załamania, nie dość, że prawdopodobnie stracę pracę, to już nigdy się nie spotkam z tymi maluchami...
*Niall*
Widziałem, że była smutna, nie czekałem dłużej i przytuliłem ją do siebie, dawno nie miałem jej tak blisko siebie... I pomyśleć, że gdyby Holly nie wrobiłaby mnie w ciążę kilka miesięcy temu, prawdopodobnie mógłbym być blisko mojej Em zawsze. Całować ją, prawić komplementy, przytulać, spać i mówić jak bardzo jest piękna, oraz jak bardzo ją kocham. Bo kocham, całym sercem.
-Shh wszystko będzie dobrze- pocałowałem ją w głowę -Pomogę wam- szepnąłem, a ona popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem
-Jak?- spytała
-Jeżeli chcesz, to możemy dziś wieczorem usiąść i przeglądnąć dokumenty, na pewno możecie jakoś sobie poradzić z tym- wytłumaczyłem. Co prawda, za dobrze nie znam się na tych "rzeczach", ale coś tam wiem ze względu na to, że mój tata ma firmę, a kiedyś także miał problemy, wtedy razem z mamą przeglądali dokumenty, aż w końcu udało im się zlikwidować problem. Ale nie chodziło tylko o to żeby pomóc placówce, chciałem być jak najbliżej Emily.
-Naprawdę mógłbyś?- na odpowiedź tylko się uśmiechnąłem i pokiwałem głową, a dziewczyna mocno mnie przytuliła.
-Niall, zaraz się zbieramy- do pomieszczenia wszedł jeden z moich kolegów z drużyny, pokiwałem tylko głową. Chłopak uśmiechnął się, kiedy zobaczył, że przytulam Em, on nie wiedział kim dla mnie jest, a znając życie i jego to pewnie myśli, że to moja dziewczyna. Hm chciałbym... Emily lekko speszona odsunęła się ode mnie, a on wyszedł z kuchni.
-Więc... Cóż... Um, jeżeli możesz to bądź dziś u mnie o 20 w domu, chłopcy mają koncert w Bromley, więc nikt nie będzie nam przeszkadzał- przez cały czas nie patrzyła na mnie, tylko na swoje stopy, a policzki były lekko zaróżowione, to było urocze. Miałem ochotę ją pocałować, marzyłem o tym... Ale nie mogę tego zrobić.
*Emily*
To na prawdę miłe, że Niall chce mi pomóc, to znaczy chce pomóc domu dziecka, ale i tak w głębi duszy będę sobie myślała, że chce pomóc mnie... Stęskniłam się za przytulaniem go, w tej chwili marzyłam tylko żeby go pocałować... Ale przecież on myśli, że Michael jest moim chłopakiem, a po za tym on ma dziewczynę... Melisse... Może są razem szczęśliwi? Planują wspólne życie i tak dalej... Co jeżeli on już nie kocha mnie tak jak ja jego... Co jeżeli zapomniał? Te pytania nie mogły opuścić mojej głowy... Muszę się do niego zbliżyć, chcę być jak najbliżej jego, ale co jeżeli on tego nie chce?
-Emily słuchasz mnie?- spytała dyrektorka domu dziecka, prawdopodobnie zawiesiłam się na chwilę
-Um, tak przepraszam, zamyśliłam się- mruknęłam
-Mówiłam, że patrzyłam na te papiery, ale nie znalazłam w nich nic, co mogłoby nam pomóc- powiedziała, wyciągając segregatory.
-Wiem, ale może jednak uda się coś znaleźć- spakowałam wspomniane segregatory do torby, następnie pożegnałam się z moją szefową i wyszłam z jej biura.
*~*
Po raz setny poprawiałam swoje włosy, były zdecydowanie za długie, w najbliższym czasie mam zamiar je ściąć. Niall za chwile powinien się pojawić, a ja coraz bardziej się denerwowałam. Kilka razy poprawiałam moją białą koszulę i zastanawiałam się, czy zostawić ją lekko rozpiętą czy zapiąć do końca. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, ostatecznie postanowiłam zostawić dwa rozpięte guziki na górze koszuli. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi, szeroko się przy tym uśmiechając.
-Hej, cieszę się, że przyszedłeś- wpuściłam chłopaka do środka.
-Pomyślałem, że z winem będzie się nam lepiej pracowało- wzięłam od niego szklaną butelkę czerwonego wina i zaprowadziłam go do salonu. Z szafki wyciągnęłam dwa kieliszki, podczas gdy on otwierał wino. -Oby udało nam się pomóc znaleźć rozwiązanie- zaśmiał się chłopak, stuknęliśmy się kieliszkami, upiliśmy łyka i usiedliśmy na kanapie, by móc zacząć zająć się dokumentami. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, to dziwne bo nikogo po za Niallem się nie spodziewałam. Kiedy chciałam wstać, by pójść otworzyć, blondyn kazał mi zostać, a sam pobiegł do drzwi.
*Niall*
Otworzyłem drzwi, kiedy zobaczyłem mojego tatę, szeroko się uśmiechnąłem i przywitałem się uściskiem.
-Cieszę się, że udało ci się przyjechać- powiesiłem jego kurtkę na wieszaku i zaprowadziłem go do salonu, gdzie siedziała po turecku Em, w jednej ręce kręciła kieliszkiem z winem, natomiast drugą ręką trzymała dokumenty, kiedy nas zauważyła, szybko odłożyła wszystko.
-Dzień dobry- uśmiechnęła się -Co pan tutaj robi?- pocałowali się w policzki na przywitanie, ej to nie fair... Mnie tak nie całuje, jestem zazdrosny.
-Niall do mnie dzwonił, że potrzebujecie pomocy w sprawie domu dziecka i jakichś papierów, więc wsiadłem w pierwszy samolot i tak oto jestem- mężczyzna uśmiechnął się i położył swoją czarną teczkę na stole, wyciągnął z niej swoje okulary, notatnik i jakiś długopis, następnie usiadł na kanapie i spojrzał na pierwsze dokumenty. Nagle Emily pociągnęła mnie do kuchni i przytuliła.
-Nie mogę uwierzyć, że sprowadziłeś tu swojego tatę żeby mi pomóc- pisnęła uradowana
-Dla ciebie wszystko księżniczko- uśmiechnąłem się -Nie sądzisz, że należy mi się coś?- zaśmiałem się.
-Mogę cię zabrać do KFC- wyszczerzyła się
-Cóż, kuszące. Ale chciałbym coś innego- lekko odwróciłem głowę i pokazałem palcem na mój policzek, dziewczyna westchnęła i zbliżyła się, ale ja w tym samym czasie odwróciłem głowę przez co jej usta połączyły się z moimi. W moim brzuchu zgromadziły się miliony motyli, tęskniłem za tym uczuciem. Na początku Em była trochę zdziwiona, ale kiedy zacząłem pogłębiać pocałunek, jej ręce powędrowały na mój kark. Podniosłem ją i usadziłem na blacie, nadal całując, niestety przerwał nam ten piękny moment męski kaszel.
-Dzieciaki, oszczędźcie na tą chwilę sobie czułości, bo sytuacja nie jest kolorowa. Wezmę te papiery do hotelu i dokładnie przejrzę, zadzwonię do was jutro rano- uśmiechnął się, następnie pożegnał się i wyszedł.
-To ja też się zbieram- westchnąłem i chciałem iść, ale ręka dziewczyny mnie powstrzymała.
-Zostań, możemy pooglądać filmy... Albo coś- zaproponowała
-Albo coś- powtórzyłem uśmiechając się chytrze. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem w stronę schodów. Wyszliśmy na górę, w tym czasie całowałem Emily, kilka razy zrobiłem je malinkę na szyi, przez co cicho jęknęła. Kiedy byliśmy już u niej w sypialni, położyłem ją na łóżku i zacząłem zdejmować jej ubrania. Tym razem nie pieprzyłem jej, tak jak robiłbym to z inną dziewczyną. Kochaliśmy się, było delikatnie i bardzo przyjemnie, brakowało mi tego uczucia. Kiedy skończyliśmy, okryliśmy się kołdrą, a ona przytuliła się do mojej nagiej klatki piersiowej. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły, a do środka wszedł...
-Michael?!- pisnęła Em, kiedy go zobaczyła. Kurwa zapomniałem, że oni są razem... Dziewczyna wydostała się z mojego uścisku i ubrała pośpiesznie koszulę i majtki, a następnie wybiegła za czerwono włosym chłopakiem. Cóż, czyli dla niej to było zwykłe pieprzenie... Mogłem się tego spodziewać. Nie potrafiłem dłużej tu siedzieć, musiałem wyjść... Ona już nic do mnie nie czuje...
Zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z pokoju, kiedy przeszedłem obok jakiegoś pomieszczenia, drzwi były otwarte, zobaczyłem, że Michael przytula Emily, wtedy wszystko we mnie pękło, jestem dla niej nikim...
Tak wiem, spierdoliłam... W sumie jak zwykle... Jestem do dupy i rozumiem jeżeli już mnie nie lubicie... Przez dwa pierdolone miesiące nie dodawałam rozdziału... Zajmowałam się innymi opowiadaniami... Piszę ich troszkę, a ostatnia klasa wymaga więcej wysiłku. Moja "przerwa" była także spowodowana brakiem weny i pomysłów... To wszystko jest bez sensu...
Proszę niech każdy skomentuje, najlepiej coś długiego <3 Kocham Was <3

poniedziałek, 16 lutego 2015

3. Sok bananowy

Przez cały mecz nie mogłem się skupić. Zmieniła się. I to bardzo. Wcześniej miała ciemne włosy, były też krótsze. Jej styl ubioru z niewinnego zamienił się na bardzo wyzywający. I jeszcze u boku chłopaka... Zawsze sobie wyobrażałem, że kiedy przyjadę Anglii pojadę do Brighton, tam się spotkamy, a ona nic się nie zmieni. Niestety się pomyliłem.
-Niall!- ktoś pomachał mi ręką przed oczyma, spojrzałem do góry. To był mój trener -Teraz ty wchodzisz, mamy 2 minuty do końca postaraj się je dobrze wykorzystać- skinąłem głową i wyszedłem na boisko. Był remis. Kiedy dostałem piłkę zacząłem wyprzedzać zawodników i biegłem w stronę bramki przeciwników. Byłem już blisko, zamachnąłem nogą i kopnąłem piłkę jak najmocniej potrafiłem. Patrzyłem na nią i w duchu modliłem się żeby się udało strzelić gola. Czas jakby nagle zwolnił. A w moich uszach po chwili zaczął dudnić krzyk szczęścia i radości kibiców. Strzeliłem! Ucieszony zdjąłem koszulkę i zacząłem biegnąć do moich kolegów z drużyny. Podnieśli mnie i zaczęli podrzucać. Mecz się skończył, nasza drużyna wygrała. Kiedy się umyłem i przebrałem w czyste rzeczy poszedłem spotkać się z Lukiem. Czekał na mnie ze znajomymi na trybunach. Wszyscy przybili mi piątki i gratulowali.
-To był niezwykły mecz- zaczął mój kuzyn -Mam propozycję, dziś u nas w domu organizujemy imprezę, co ty na to?-  W sumie jutro mam wolne, więc dziś mogę zaszaleć. Może Emily też się pojawi? Mam plan.
-Mogę kogoś ze sobą przyprowadzić?- spytałem, chłopak pokiwał głową.

*Emily*

Nie mogę uwierzyć, że on wrócił. Po tylu miesiącach braku kontaktu z nim czuję się dziwnie widząc go. Kiedy ponownie ułożyłam sobie życie nagle wkracza on i wszystko psuje... Wyszłam ze stadionu bo nie potrafiłabym na niego patrzeć. Prawdopodobnie skoczyłabym na niego i zaczęła całować, chciałam tego uniknąć. Nie chcę mu dawać tej satysfakcji, że ciągle mi na nim zależy. Nie chcę mu od razu wybaczać. Bo to przecież on się do mnie nie odzywał. Nawet nie odpisywał na moje listy. Tylko, co on tu robi? Czyżby nareszcie się dowiedział, że to nie było jego dziecko? Nie wiem. Moje przemyślenia przerwało pukanie do moich drzwi. Otworzyłam je. To Mike
-Luke do mnie dzwonił, za godzinę przyjadą z Niallem i będzie impreza, dlatego poprosił mnie żebyśmy wszystko przygotowali, oni kupią jedzenie i alkohol.- oznajmił, a ja westchnęłam i skinęłam głową. -Coś nie tak?
-Wszystko ok...- przygryzłam wargę siadając na łóżku. 
-Kłamiesz, widzę to- usiadł obok mnie i mocno przytulił.
-Pamiętasz jak opowiadałam ci o nauczycielu z którym byłam?- 
-Tak.
-To Niall...- chłopak położył się na łóżku i zaczął śmiać -O co chodzi?
-A ja się zastanawiałem o jakiego Nialla ci chodziło jak mówiłaś w nocy przez sen- 
-Ej! Ja nie mówię przez sen- rzuciłam w niego poduszką
-"Och Niall, proszę mocniej"- zaczął udawać mój głos a ja wybuchłam śmiechem i położyłam się obok niego. -Jeżeli chcesz, możemy poudawać, że jesteśmy parą i wzbudzić w nim zazdrość- zaproponował 
-Zrobiłbyś to dla mnie?- spytałam uradowana
-Oczywiście, moja nowa dziewczyno- pocałował mnie w głowę a ja się uśmiechnęłam. 

Po tym jak już skończyliśmy ogarniać dom i wszystko ustawiać. Poszłam się umyć. Postanowiłam ubrać krótką, czarną sukienkę i do tego wysokie szpilki. W moim pokoju rozległo się pukanie, po chwili ktoś wszedł do środka. 
-No już wyglądasz pięknie, chodź bo wszyscy już są- uśmiechnął się Michael, podczas gdy ja poprawiałam kreski na moich oczach. Ostatni raz przeglądnęłam się w lustrze, załapałam "mojego chłopaka" za rękę i zeszliśmy na dół. W salonie gromadziło się bardzo dużo ludzi. Luke rozdawał każdemu szampana, a następnie wzniósł toast.
-Za udany mecz i pierwszą bramkę Nialla!- krzyknął a wszyscy zaczęli pić zawartość swojego kieliszka. Michael pociągnął mnie w stronę napojów, mam na myśli wódka i te sprawy. 
-Shot?- spytał a ja kiwnęłam głową. Mike robił najlepsze shoty we wszechświecie. Kiedy był już gotowy podał mi go, a ja od razu wszystko wypiłam i podałam kieliszek chłopakowi. Wypiliśmy jeszcze kilka i poszliśmy tańczyć. Oczywiście nasz taniec polegał wyłącznie na obściskiwaniu się i dotykaniu. Było mi już bardzo gorąco, kilka osób na szczęście wyszło, a impreza powoli się kończyła. Poszłam do kuchni by na chwilę odetchnąć. Wyjęłam zimną wodę z lodówki i zaczęłam ją pić, to było jak orzeźwienie. Siedziałam przez chwilę w pomieszczeniu, muzyka była puszczana coraz ciszej, aż w końcu ktoś ją wyłączył. Wszyscy co zostali weszli do kuchni. Czyli Mike, Luke i Niall z jakąś dziewczyną. 
-Emily, to jest Niall- przedstawił nas Luke.
-Wiem, znam go już od dawna- mruknęłam
-Mnie znasz, ale chcę żebyś poznała moją dziewczynę, to jest Melissa- dziewczyna szeroko się uśmiechnęła a ja pokazałam kciuk do góry. Ale moja twarz bardziej wyrażała smutek albo złość.
-Więc ty też poznaj mojego chłopaka, Michael- pokazałam na Clifforda. Niall przeleciał go wzrokiem a następnie uśmiechnął się sztucznie. 
-Miło mi cię poznać, znajdzie się może jakiś pokój dla nas, mamy ochotę porobić parę niegrzecznych rzeczy- spytał blondyn uśmiechając się do mnie zadziornie, tak jakby właśnie chciał pokazać, że jest lepszy. 
-Owszem, dziś jest dzień, w którym ja, Mike i Luke robimy niegrzeczne rzeczy razem, więc możecie iść do pokoju Luka- uśmiechnęłam się sztucznie. Mina Nialla była rozbrajająca. O mało co jego oczy nie wyszły z orbit. O tak Niall, ja tu rządzę. Odwróciłam się do chłopaków. -Kochanie dziś ty jesteś z przodu- puściłam im oczko. Otworzyłam szufladę wyjmując dwie paczki prezerwatyw -Chcecie?- spytałam Nialla i Magnolie, chwila nie to Miranda, a może Madison? Nie wiem. Oni patrzyli jakby widzieli ducha. Niall pierwszy się odezwał.
-Nie dzięki, mamy swoje- skinęłam głową i złapałam chłopaków za ręce prowadząc ich do góry. Oczywiście nie będę z nimi uprawiała seksu. To było zwykłe udawanie. Kiedy byliśmy już w moim pokoju, Mike włączył laptopa i wpisał jakąś stronę w internecie. 
-Okej, teraz Em trochę poskaczemy po łóżku- uśmiechnął się 
-To nie będzie seksu?- spytał wstawiony, smutny Luke. 
-Jutro ci wyjaśnię, teraz śpij- pociągnęłam go na kanapę w moim pokoju i przykryłam kocem. Mike włączył nagranie, w którym ktoś wydaje dźwięki podczas stosunku. Zaczęliśmy skakać na łóżku. 
-Michael!- krzyknęłam, a chłopak prawie zaczął się śmiać ale w końcu się uspokoił. W sumie to było śmieszne. Po 20 minutach skakania byłam już zmęczona i przestaliśmy. 
-Teraz muszę się czegoś napić- wysapałam 
-Czekaj! Musisz wyglądać jakbyś była dopiero po seksie, może cię zobaczyć- przyznałam mu rację i ściągnęłam sukienkę a ubrałam koszulę Michaela. Nie zapinałam jej. Na koniec poczochrałam włosy i wyszłam z pokoju. W kuchni paliło się światło. Zeszłam na dół i weszłam do pomieszczenia, gdzie jak się okazało siedział Niall ze szklanką mleka i telefonem w ręku. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam sok bananowy.
-Od kiedy lubisz sok bananowy?- spytał spoglądając na mnie.
-Zawsze piję go po dobrym seksie- w duchu byłam z siebie dumna.
-Gdy byliśmy razem nigdy go nie piłaś- ha! Kolejny punkt dla mnie.
-Powiedziałam po dobrym seksie- uśmiechnęłam się zadziornie. Dopiłam do końca i odwróciłam się by włożyć szklankę do zmywarki. Odwróciłam się i o mało co nie krzyknęłam ze strachu. Niall stał dokładnie 5 cm dalej ode mnie. Czułam jego zapach. Ten zapach który tak kochałam.
-Zaraz to ty będziesz miała dobry seks- zbliżył się do mnie i złapał za mój tyłek podnosząc mnie do góry. Jego dotyk parzył, ale to było to uczucie co kilka miesięcy temu. -Tęskniłem za tym tyłkiem, przydałaby mu się rozrywka- przygryzł płatek mojego ucha a ja cicho jęknęłam.-Doprowadzam cię do szaleństwa, nawet nie zaprzeczaj bo i tak ci nie uwierzę- jego ręce zaczęły błądzić po moich udach. Czy ktoś właśnie podkręcił tu temperaturę do +90. Jego palec otarł się o moją kobiecość. Nie. On mnie prowokuje. To ja mam wygrać nie on. 
-Nie, ja.. Ja mam chłopaka- wyrwałam się z jego uścisku. -Ułożyłam sobie życie z nim. Podczas gdy ty byłeś tatusiem w Irlandii i nie dawałeś znaku życia. Po za tym, jak widać ty też już sobie ułożyłeś życie z jak jej tam Magnolią.- powiedziałam starając się być spokojna. 
-To jest Melissa- poprawił mnie
-Cokolwiek, po prostu zniknij z mojego życia tak, jak ostatnio.- odwróciłam się i udałam do mojego pokoju. W drzwiach stał Michael, prawdopodobnie wszystko słyszał, kiedy mnie zobaczył od razu mnie przytulił, tego mi właśnie było trzeba.

W następny dzień musiałam iść do pracy, ponieważ ktoś ma odwiedzić dziś dzieci w naszym domu dziecka. Rano nie było już Nialla ani jego towarzyszki. Po śniadaniu wykąpałam się i ubrałam strój do pracy, czyli obcisłe dżinsy i białą bluzkę a do tego czarne balerinki. Zadzwoniłam po taksówkę i zaczęłam się ubierać. Do torebki włożyłam swój kalendarz, telefon, portfel oraz kosmetyczkę. Chwyciłam za kluczę i wyszłam z domu, następnie go zamykając. Wrzuciłam klucze do torebki i wsiadłam do taksówki. Po 15 minutach byłam już pod budynkiem. Na parkingu stał jakiś autokar, zastanawiałam się kto mógł do nas przyjechać? Zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z auta. Jak tylko weszłam do budynku od razu usłyszałam krzyki i śmiechy dzieci, rozebrałam się i poszłam do salonu, skąd roznosił się dźwięk. Dzieci biegały po całym pomieszczeniu z... Zawodnikami Chelsea.. Nie! To przecież nie możliwe. Rozglądnęłam się po całym pokoju, na szczęście (albo nie) nie było Nialla. Głośno wypuściłam powietrze z ust. Mały Tommy mnie zauważył i krzyknął na cały głos
-Pani Emi przyszła!- pokazał swoim małym paluszkiem na mnie i wszystkie dzieci zaczęły biegnąć w moją stronę. Przywitałam się z każdym, a potem opowiedzieli mi co robili wraz z zawodnikami Chelsea. 
-Dobrze, wracajcie do zabawy- uśmiechnęłam się, jedynie mały Tommy został razem ze mną.-Potrzebujesz czegoś?- spytałam 
-Zjadłbym budyń- powiedział słodko, miał dopiero 3 latka a już potrafił przekonywać ludzi swoimi pięknymi oczkami. Jego rodzice zginęli w wypadku, a nikt z rodziny nie chciał się nim zająć, to smutne. Wszystkie dzieci w tym domu mają jakąś swoją smutną historię. Niektórzy się z tym już pogodzili, a niektórzy cały czas z tym walczą. Złapałam Tommy'ego za rączkę i zaprowadziłam do kuchni. Posadziłam go na blacie i wyjęłam torebkę z budyniem i wszystko co do niego potrzebne. Brunet uważnie przyglądał się moim ruchom. 
-Tommy, gdzie jesteś?-Ktoś zawołał z korytarza.
-Jestem w kuchni!-mały odkrzyknął a po chwili do środka wszedł Niall. -Pani Emily robi budyń ty też chcesz?-spytał
-Bardzo chętnie- uśmiechnął się i podniósł Tommy'ego a następnie zaczął go podrzucać. Wróciłam do robienia budyniu. Kiedy był już gotowy wyjęłam trzy miski gdzie wlałam budyń, a następnie podałam chłopcom.
-Emi zawsze robi pyszne budynie- powiedział umazany czekoladą Tommy.
-Wiem o tym- zaśmiał się blondyn. Tommy pochylił się do Nialla i powiedział mu na ucho.
-Myślisz że jak Emi będzie moją żoną to będzie mi robić takie budynie? -Szepnął
-Myślę że ja będę szybszy- poczochrał włoski małego.
-Ej ja tu jestem- zaśmiałam się
-Och Emily. Szukałam cię wszędzie-do kuchni weszła Miranda, założycielka domu dziecka.
-Już idę- poszłam w stronę jej gabinetu.
-Więc, sytuacja nie jest ciekawa... Mamy problemy, bardzo duże- kobieta była bardzo smutna
-Chodzi o pieniądze?- spytałam
-O duże pieniądze, wygląda na to że będziemy musieli zamknąć nasz dom dziecka...-

Jestem wykończona. Przepraszam za wszystkie błędy. Może zauważyłyście że dałam tu Melisse, Uh mam teraz obsesję i ciągle patrze czy jest potwierdzone to czy są razem. Oby nie. Uhh po prostu nie mogę tego przeboleć przepraszam.

Mam nadzieje ze rozdział się wam podoba ❤ Komentujcie ❤ btw pojawił się chat na blogu wiec jeżeli będzie chciały o coś spytać to piszcie 

sobota, 31 stycznia 2015

2. Przeszłość

SKOMENTUJ JAK PRZECZYTASZ <3

*Niall*

Ostatni raz obejrzałem się za siebie żeby zobaczyć czy może nie przyszła i nie szuka mnie by powiedzieć żebym został. Niestety. Nie było jej. Głośno westchnąłem i poszedłem na odprawę, która poszła bardzo szybko i już po chwili byłem w samolocie do domu. 

Kiedy wylądowaliśmy, wziąłem swoje rzeczy i wyszedłem z lotniska. Na parkingu czekał na mnie mój brat. Przywitaliśmy się, ale nie byłem w humorze żeby z nim rozmawiać. Teraz moje serce kruszyło się na kawałki, a im dalej byłem, tym bardziej to bolało. Nawet nie wiem co leciało w radiu. Ciągle tylko przyglądałem się jak drzewa przemijają i myślałem o wszystkich wspólnie spędzonych chwilach. Uśmiechnąłem się lekko kiedy przypomniałem sobie, jak Emily była zachwycona moim rodzinnym miastem. Myśl, że już nie zobaczę jej pięknego uśmiechu sprawił, że z mojej twarzy znikł ten uśmiech. Oparłem głowę o szybę, próbując choć na chwilę usnąć.

-Niall możesz odłożyć ten telefon?- po raz kolejny Holly pytała. Siedzieliśmy właśnie w jednej z kawiarni w naszym mieście bo jej zachciało się pączków. Jakby nie mogła iść sama. Przeglądałem nasze wspólne zdjęcia. Moje i Emily. Chciałem do niej zadzwonić, ale Holly nie odstępowała mnie na krok, a kiedy szedłem do toalety z telefonem, ona musiała musiała wyjeżdżać ze swoim tekstem "Po co ci telefon w toalecie. Idziesz tam sikać a nie grać w gry" prawdopodobnie wiedziała, że chcę się skontaktować z Em. -Mogę na chwilę pożyczyć? Chcę wysłać SMS-a do Doris- wyciągnęła telefon, wyszedłem z galerii i podałem jej. Ona "przez przypadek" wrzuciła go do swojej kawy. -O matko! Niall przepraszam to było niechcący- wyciągnęła telefon i podała mi. Wstałem i udałem się do wyjścia. -Czekaj! A co ze mną? Jestem w ciąży- wróciłem i położyłem pieniądze na stole
-Zamów taksówkę- syknąłem i wyszedłem z kawiarni. Jak na złość zaczęło padać. Szybko pobiegłem do mojego samochodu. Pojechałem do najbliższej galerii by tam naprawili mi mój telefon. 
-Udało się odzyskać zdjęcia i część kontaktów- powiedział młody chłopak w sklepie. Ten telefon był już nie do użytku. Kupiłem nowego iPhona i przesłałem zdjęcia. Następnie sprawdziłem listę kontaktów i szukałem tego jedynego. Chciałem rzucić telefonem o ścianę, nie było tam numeru Emily. 

-Niall co myślisz o tym?- spytała Holly wychodząc z przymierzalni. Nie spuszczałem wzroku z telefonu i kiwnąłem tylko głową. -Uh... Mamo!- krzyknęła a Doris przybiegła do przymierzalni. Tak...Doris pozwoliła jej mówić do siebie mamo, bo twierdzi, że jak tylko dziecko się urodzi, my mamy wziąć ślub. Nie mam zamiaru tego robić. Nie kocham jej i nigdy nie pokocham. Nie tak jak Em...
-Wyglądasz świetnie, prawda Niall?- znowu pokiwałem tylko głową nie odrywając się od zdjęć. Znałem każdy ich szczegół na pamięć, widziałem które zdjęcie będzie za chwilę. Mimo to, nigdy mi się nie nudziły. 
-Och... Ale Niall popatrz to tak dużo kosztuje, nie mam tyle przy sobie- powiedziała przesłodzonym głosem.
-W takim razie ściągaj to i wracajmy do domu...- wstałem, a jej twarz zrobiła się czerwona ze złości. Wiem o tym, że jej tylko zależy na kasie. Jest dokładną kopią Doris. 
-Nie martw się skarbie, ja ci za to zapłacę- pogłaskała ją po głowie, a ja ukryłem się za ścianą żeby je podsłuchać.
-Nie o to chodzi. On mnie w ogóle nie rozpieszcza, ma pieniądze, powinien dawać mi prezenty pod nogi za każdym krokiem. Kiedy on cały czas siedzi z tym telefonem i nie zwraca na mnie uwagi.- 
-Spokojnie, porozmawiam z jego ojcem i wszystko się mu odmieni, zobaczysz jeszcze będzie cię traktował jak królową- chciałem się zacząć śmiać, ale wtedy wydałoby się, że jestem obok. 
-My nawet nie śpimy w jednym pokoju, nawet mnie nie dotknął. Nigdy- chciałem dalej je podsłuchiwać, ale mój telefon zaczął dzwonić. Harry
-Hallo?- odebrałem
-Cześć Niall, chciałem ci złożyć życzenia świąteczne...- zaczął mówić, a ja totalnie się wyłączyłem. Jutro jest wigilia. Którą spędzam tylko z moją mamą, Gregiem, Denise i Theo. -I w ogóle wszystkiego najlepszego-
-Dziękuję Harry, ja tobie też życzę wszystkiego najlepszego. I żebyś miał dużo szczęścia z przyszłego dziecka, mam nadzieję, że szybko się zobaczymy- Nie wiedziałem co on mi życzył więc powiedziałem zwykłą wersję życzeń. Pożegnałem się z przyjacielem i pobiegłem kupić prezenty dla rodziny. Najpierw Theo, jemu kupiłem duże auto w którym będzie mógł jeździć po domu i do tego śpioszki z napisem "Kiss me I am Irish" oraz małe Vansy takie jak ja mam. Denise dostanie ode mnie książkę kucharską, Greg mi opowiadał, że uwielbia robić nowe potrawy, dlatego wybrałem kuchnię indyjską. Dla mojego brata kupiłem perfumy od Hugo Boss'a i koszulę. Natomiast mojej mamie dam zestaw jej ulubionych świec zapachowych oraz kosmetyki. Kiedy wszystko kupiłem udałem się do sklepu papierniczego po papier pakunkowy i jakieś torebki. Zaniosłem wszystko do samochodu i wróciłem jeszcze po zakupy, typu słodycze dla małego. Wróciłem do samochodu, obok niego stały złe kobiety, czytaj Doris i Holly. 
-Gdzieś ty był? My tu marzniemy a ty sobie łazisz po sklepach!- wrzasnęła Holly miałem ochotę zaśmiać się im w twarz. Otworzyłem auto i wsiadłem do środka. -Um Niall co to jest?- spytała pokazując na tylne siedzenia. 
-Prezenty dla mojej rodziny, wsiadaj albo wracasz pieszo- warknąłem, a dziewczyna posłusznie wsiadła i wróciliśmy do domu.
-Niall! Dziś wigilia- krzyknęła z dołu Holly. Zszedłem na dół, gdzie stała ona, a ręce miała za plecami. Nie miałem dla niej prezentu, nie jest nikim szczególnym. Gdy tylko stanąłem z nią twarzą w twarz, skoczyła na mnie i zaczęła całować. Od razu ją odrzuciłem. -Mam dla ciebie prezent- dała mi jakąś kartkę. Kiedy ją odwróciłem, zobaczyłem zdjęcie USG dziecka. -Gdzie jest mój prezent?- spytała
-Nie ma.- odparłem szczerze. 
-Aa rozumiem, dostanę go dzisiaj na wigilii u moich rodziców?-
-Mówiłem ci już, nie idę do twoich zasranych rodziców- z hukiem położyłem zdjęcie na komodzie.
-Ale Niall, ja im już powiedziałam, że będziemy tam. Razem- 
-To idź tam. Sama. Ja mam swoją rodzinę i chcę z nią świętować-
-W takim razie chodźmy do twojej rodziny- 
-Nie jesteś tam zaproszona.- skierowałem się do kuchni. Nie chciałem dalej ciągnąć tej rozmowy. Postanowiłem zrobić sobie kakao, takie jakie lubiła Emily.

-Kochanie, ubierz może różowy krawat i czarną koszulę żebyś do mnie pasował- blondynka obróciła się wokół własnej osi. -Moja mama jest zachwycona, że może cię w końcu poznać- dosłownie piszczała, to niszczyło moje bębenki. Pokręciłem z irytacją głową.
-Kiedy to w końcu zrozumiesz, że nie jadę do twojej rodziny tylko jadę do mojej mamy mojego brata i jego rodziny- warknąłem ubierając zimowy płaszcz.
-Ale twój tata i Doris także będą u mnie w domu- położyła mi rękę na ramieniu, ale od razu ją strzepnąłem.
-Dlaczego?- spytałem
-Dzisiaj masz mi się oświadczyć. Nie pamiętasz?- popatrzyłem na nią, a moje oczy były wielkości piłeczek pingpongowych.
-Oświadczyć? Nigdy nie powiedziałem, że chcę się tobie oświadczyć!-
-Ale Niall... Ja już powiedziałam mojej rodzinie, że dziś masz zamiar to zrobić. Chyba nie chcesz mnie zawieść- miałem ochotę wyjść i nie wracać. Ile jeszcze tych "bajeczek" ona wymyśli? "Niall i ja już planujemy miesiąc miodowy", "ja i Niall już wybraliśmy imię dla naszego dziecka", " ja i Niall się pobieramy"... Ja przecież nawet jej nie kocham. Ona wszystko musi psuć.
-Posłuchaj mnie, bo mówię to ostatni raz. Nie obchodzi mnie to co powiedziałaś innym, nie mam zamiaru ci się oświadczyć. Przecież my nawet nie jesteśmy razem. Jestem tu z tobą tylko dla tego, że to małe coś w twoim brzuchu wszystko zniszczyło. Wszystko co kochałem i dzięki czemu byłem szczęśliwy, przepadło.- W oczach dziewczyny można było zauważyć łzy. Okej może trochę przesadziłem, ale to była prawda. Gdyby nie ona, pewnie teraz siedziałbym z Em u mojej mamy i jadł jedną z tych przepysznych potraw, a kilka dni później pojechalibyśmy do Harrego, żeby z nim świętować nowy rok. Holly już nic nie powiedziała, a ja wziąłem wszystkie prezenty i wyszedłem z domu.
Wieczór minął nam bardzo szybko, było miło. Wszyscy się śmialiśmy jak za dawnych czasów. Pierwszy raz od kilku miesięcy dobrze się czułem. Nie musiałem udawać, że coś mi się podoba, nie musiałem śmiać się z głupich żartów Holly i jej przyjaciółek, które przy okazji były tępymi blondynami jak ona. Byłem wolny, cieszyłem się każdą chwilą z mamą, Gregiem, jego żoną oraz uroczym Theo. Który cały czas jeździł po salonie w swoim nowym autku.
-Wujku- mały pociągnął za nogawkę moich spodni, wziąłem go na kolana -A gdzie jest Emi?- spytał, a ja się cały spiąłem. Tak dawno nikt nie wypowiadał jej imienia.
-Ona... Nie mogła dzisiaj przyjechać..-
-Jest chora?- uśmiechnąłem się lekko
-Tak jest chora- poczochrałem mu włoski, a on się zaśmiał i zszedł z moich kolan by dalej bawić się nowymi zabawkami.

-Niall! Możesz przynieść mi truskawki? Jestem głodna- do mojego pokoju weszła Holly, ona jest już w 6 miesiącu ciąży i jest coraz bardziej wkurwiająca. Spojrzałem na zegarek, 3:24 w nocy.
-Możesz sobie sama wziąć- mruknąłem, chowając głowę pod poduszkę.
-A co jak spadnę ze schodów, przecież mogę poronić-
-To masz problem i nie będziesz nic jeść- zakryłem się kołdrą i próbowałem usnąć. Kiedy usłyszałem je kroki a potem trzaśnięcie drzwiami, spokojnie zapadłem w głęboki sen.

-Wychodzę na kawę z Eriką i Destiny. Posprzątaj u mnie w pokoju- krzyknęła blondynka wychodząc z domu. Poszedłem na górę do jej pokoju, wolałem posprzątać ten jej cały bałagan niż potem słuchać jej marudzenia. Najpierw zacząłem od łóżka, spojrzałem pod nie. Kupa śmieci, jakiś papierów i innych rzeczy, wyjąłem je na łóżko i zacząłem je czytać, żeby wiedzieć co wyrzucić, a co zostawić. Były tam jakieś czasopisma dla przyszłej matki, rachunki i jakieś listy. Była jeszcze jakaś koperta, którą zostawiłem sobie na koniec. Otworzyłem ją i wysypałem całą jej zawartość, zdjęcia USG dziecka było ich mnóstwo. Został jeszcze jakiś dokument. Test na ojcostwo, tylko, że on się jakoś dziwnie różnił. Na tym pisało, że prawdopodobność, że jestem ojcem wynosi 1%. To znaczy, że ona mnie okłamała. Muszę to wyjaśnić. Wyjąłem telefon i napisałem jej SMS-a.
Kochanie mam dla ciebie niespodziankę.
Przyjedź jak najszybciej do domu.
Niall xoxo.
Wysłałem go wyszedłem z jej pokoju. Usiadłem na kanapie i czekałem aż wróci. Po dziesięciu minutach usłyszałem zamykanie drzwi. Wziąłem dokument i udałem się do przedpokoju.
-Jestem najszybciej jak się dało, więc gdzie moja niespodzianka?- spytała uśmiechnięta. Podałem jej papier i uśmiechnąłem się chytrze. Gdy zaczęła to czytać, jej twarz wyrażała szok.
-Jak mogłaś?- syknąłem
-Skąd to masz?
-To nie jest teraz ważne. Zniszczyłaś wszystko, jesteś nikim!- wrzasnąłem i pobiegłem do swojego pokoju. Zacząłem się pakować. Nie mogłem tu już dłużej być, ona okłamywała mnie przez 6 pierdolonych miesięcy! 

-Halo?- odebrałem telefon.
-Cześć Niall, tutaj Gary Cahill pamiętasz mnie?- kiedy usłyszałem nazwisko od razu się podniosłem. 
-Tak, cześć Gary-
-Słuchaj w przyszłym tygodniu zaczynają się eliminacje do drużyny i pomyślałem, żeby cię o tym poinformować. Może przyjedziesz i zgłosisz się?-
-Tak, oczywiście, dziękuje, że o mnie pamiętałeś. Na pewno przyjadę- zapewniłem i wyciągnąłem laptopa.
-Cieszę się, w takim razie do zobaczenia na eliminacjach- 
-Do zobaczenia- rozłączyłem się i uśmiechnąłem się szeroko. Moje marzenia zaczynają się spełniać!

-Panowie, mamy tylko jedno miejsce dla któregoś z waszej dwudziestki- powiedział trener, a ja zacisnąłem pięści i modliłem się żebym to był ja. Dałem z siebie więcej niż 100% a pot się lał ze mnie strumieniami. -To miejsce zajmuje pan Horan, gratuluję. Witamy w drużynie- ucieszyłem się, a reszta zaczęła klaskać i gratulować. 

-Horan!- zawołał trener podczas ostatniego treningu przed jutrem.-Mamy jutro bardzo ważny mecz, w którym ty zagrasz, to będzie twój pierwszy mecz więc masz dać im kopa w dupę i doprowadzić nas do zwycięstwa- poklepał mnie po ramieniu a ja podziękowałem i wróciłem do treningu. 

-Niall bracie!- ktoś krzyknął za moimi plecami, odwróciłem się i zobaczyłem biegnącego Luka. Dawno się nie widzieliśmy, on wpadł w moje ramiona a ja zacząłem się głośno śmiać. -Dawno się nie widzieliśmy, co u ciebie?-
-Jak widzisz wszystko jest świetnie, a ty jesteś tu sam?-
-Nie, jestem z moimi przyjaciółmi, choć musisz ich poznać- pokiwałem głową i poszedłem za chłopakiem. Zauważyłem kilkoro ludzi, 3 chłopaków i dziewczyna. Ale nie byle jaka dziewczyna. To ta sama dziewczyna, która zawróciła mi w głowie kilka miesięcy temu. Ta sama dziewczyna, w której byłem, a nawet nadal jestem zakochany. Miała pofarbowane włosy, a obok niej stał jakiś chłopak. To pewnie jej chłopak. Nagle dziewczyna powiedziała coś do blondyna. Pożegnali się i wyszli.
Emily...

Witajcie w 2 rozdziale :3
Więc już wiecie jak mniej więcej wyglądało życie Nialla kiedy wrócił do Irlandii.

Mam nadzieję, że się wam podoba <3
Proszę każdego kto to przeczyta, aby skomentował <3 

Im więcej komentarzy tym szybciej pojawi się rozdział <3

piątek, 30 stycznia 2015

1. Zmiany

8 miesięcy. Tyle dokładnie minęło odkąd Niall wyjechał. Tyle się zmieniło, nie mieszkam już w Brighton z Michaelem, teraz wszyscy przeprowadziliśmy się do Londynu. Chłopcy rzucili studia i postanowili grać w różnych miejskich klubach, niestety w Brighton nie mieli takiej możliwości, gdyż nie ma tam wielu klubów. Natomiast, kiedy dostali telefon od menadżera jednego z najsławniejszych klubów w Londynie, od razu spakowali swoje rzeczy i wyjechali. Oczywiście nie zostawili mnie samą. Zatrudniłam się w domu dziecka dla najmłodszych, jest to bardzo przyjemne miejsce, a że kocham dzieci, robię to z jak najszczerszym uśmiechem na twarzy. Razem z chłopakami kupiliśmy dom niedaleko stadionu Chelsea, często chodzimy razem na mecze. Co prawda nie jestem fanką sportu, ale zawsze po meczu chodzimy do baru napić się i zabawić. Od czasu kiedy rozstałam się z Niallem nie uprawiałam seksu z nikim. No może po za trójkącikiem z Michaelem i Lukiem, ale wtedy byliśmy mocno wstawieni, nie pamiętam dokładnie tego zdarzenia, jedynie Mike to pamięta. Po za mną a chłopakami nic nie ma, oprócz przyjaźni. No i kilku pocałunków i dotykania, i robienia sobie dobrze, ale to już są inne historie. Chłopcy są tylko starsi ode mnie o rok, no Ash jest starszy o dwa, a także ma dziewczynę, tak samo jak Calum, więc z nimi co najwyżej się przytulam. Tak czy siak, krążą o mnie plotki, że jestem jedną z tych "dziwek z osiedla". Dobra, może czasem przesadzę na imprezie i zaciągnę jakiegoś nieznajomego faceta do łazienki, ale to zawsze się kończy na pocałunkach i na tym, że on obmaca mi dupę. Okej to faktycznie nie brzmi świetnie, ale jestem wtedy najebana i mało pamiętam. Początki były najgorsze. Kiedy przyjechaliśmy do Londynu poszliśmy na imprezę, byliśmy wstawieni a na następny dzień miałam zacząć pracę w domu dziecka. Wróciliśmy chyba o 2 w nocy i wtedy przespałam się z Lukiem i Michaelem. Dziś jest sobota, mam wolne, a po południu idziemy na mecz Chelsea vs. Manchester City. Luke się tym zachwyca jak nigdy, ciągle mówi, że dziś pierwszy raz będzie grał jego daleki kuzyn. Podobno nie widzieli się od kilku lat. Wstałam z łóżka, ubrałam ciepłą bluzę i zeszłam na dół. Wszędzie było cicho, to znaczyło, że jeszcze nikt nie wstał. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę, przydałoby się coś kupić bo prawie jest pusto. Nie miałam innego wyboru i musiałam zrobić naleśniki z nutellą, które Mike uwielbia. Smażyłam już ostatniego naleśnika, kiedy ktoś uszczypnął mnie z tyłek i przytulił od tyłu.
-Wiesz, że kocham takie poranki- mruknął mi do ucha Michael. Wyłączyłam gaz i odwróciłam się do niego. Chłopak od razu mnie pocałował. Tak wyglądał prawie każdy poranek, mam na myśli całowanie się na dzień dobry. Zachowywaliśmy się jak para, a nią nie byliśmy. Prawdopodobnie nigdy nie będziemy. Pamiętam, jak kiedyś staliśmy na przystanku ja, Luke i Mike, ja i Mike pocałowaliśmy się, a potem zrobiłam to samo z Lukiem, a starsza pani popatrzyła na nas z obrzydzeniem, my się tylko śmialiśmy. Nasz pocałunek przerwał Luke, który przytulił się do naszej dwójki.
-Ja też chcę- mruknął, a ja go pocałowałam, to fakt Luke jest gejem i w ogóle, ale dla mnie robi wyjątki. Pocałunek trwał krótko, bo mój brzuch zaburczał. Chłopcy cicho się zaśmiali i zaczęliśmy jeść posiłek.

-Em, rusz ten swój piękny tyłek, bo zaraz nie zdążymy- krzyczał z dołu Michael. Dokończyłam swój makijaż, zabrałam torebkę i zbiegłam po schodach na dół.
-Znów farbowałaś włosy?- jęknął Mike.
-Uczę się od ciebie, co się stało w czerwienią?- pocałowałam go w policzek, a on się zaśmiał. Chłopcy byli już ubrani, ja musiałam tylko założyć buty, kiedy to robiłam czułam na swojej pupie czyjś wzrok, wiedziałam do kogo on należał.
-Mike, nie gap się tak- mruknęłam a wszyscy się cicho zaśmiali.
-Wiesz, że nie można mu się oprzeć- Michael wyszeptał do mojego ucha kiedy zamykałam drzwi, lekko w niego klepnął i pocałował mnie w policzek.  W sumie, to nie jest żadna nowa rzecz. Wsiedliśmy do auta, a Ash ruszył. Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, było bardzo dużo ludzi, którzy stali w kolejce po bilety, na szczęście my nie musieliśmy w niej stać. Luke rozdał nam nasze przepustki i ruszyliśmy do wejścia.
-Nie wiem czemu tu z wami chodzę- mruknęłam idąc obok Michaela,
-Bo mnie kochasz i nie możesz wytrzymać beze mnie ani minuty- przełożył rękę przez moje ramie i pocałował mnie w głowę.
-Oczywiście i do tego...- moją wypowiedź przerwał czyjś śmiech, ale to nie był taki zwyczajny śmiech, to był ten śmiech. Popatrzyłam przed siebie, Luke rozmawiał z kimś, ale to nie był ktoś kogo nie znałam, to był On. Kiedy obaj zaczęli iść w naszą stronę, nasze spojrzenia się spotkały, a on już się nie uśmiechał. Jego twarz wyrażała raczej szok.
-Ej ludzie, to jest właśnie mój daleki kuzyn...-
-Niall..- szepnęłam tak, że nikt tego nie usłyszał.
-Coś mówiłaś?- a jednak Michael słyszał
-Um tak.. Słabo się czuję, możesz mnie odwieźć do domu? Albo wiesz co, zostań a ja wrócę metrem..- powiedziałam cicho, ale chłopak nie zgodził się na samotną podróż do domu i powiedział, że mnie odwiezie. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy, oglądnęłam się jeszcze lekko za siebie. On cały czas patrzył. Wykorzystałam to i chwyciłam Michaela za rękę.


A więc witajcie w 2 części <3 
Mam nadzieję, że wam się podoba.
Komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów <3

Kocham Was <3